sobota, 12 grudnia 2015

11. Date

Wytarłam szybko dłonie i udałam się w stronę wyjścia z warsztatu, niestety napotykając obiekt mojego bólu. Chciałam go wyminąć, ale złapał mnie za łokieć.
- Rose, poczekać. Musimy poroz...
- Nie mamy o czym Harry, zostaw mnie - wyswobodziłam się z jego uścisku i czym prędzej wsiadłam do samochodu.
Gdy mnie dotknął moje serce waliło jak oszalałe. Myślałam, że zaraz wyskoczy.
Z jednej strony nie chciałam aby mnie dotykał, a z drugiej żeby to robił  w nieskończoność. Tak bardzo jego pragnęłam. Tak bardzo chciałam go przytulić. Ale nie mogłam.
Odjechałam z piskiem opon prawie wjeżdżając w inny samochód.

~*~

Równo o 19 usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam z kanapy i wygładziłam swoją czarną sukienkę do kolan. Przeszłam do przed pokoju o otworzyłam drzwi.
- Cześć, Came... Co ty tu robisz? - mój nastrój gwałtownie się zmienił.
Byłam nastawiona przyjaźnie i spokojnie do spotkania z Cameronem, ale gdy zobaczyłam Harry'ego w moich drzwiach byłam już zdenerwowana.
- Możemy pogadać? - popatrzył mi w oczy i uśmiechnął się. - Ładnie wyglądasz.
- Nie, Harry nie możemy. Nie mam czasu, zaraz przyjedzie po mnie znajomy.
- Widać, że chyba nie tylko znajomy - zmierzył mnie wzrokiem, a po chwili nasze spojrzenia się spotkały.
Mimo to, że miałam na sobie szpilki nadal był ode mnie wyższy o kilka centymetrów.
Jego oczy były przepiękne. Pełne zieleni. Ale widać w nich było smutek i ból, ale dlaczego?
Usłyszałam kroki na korytarzu, a po chwili zza Harrym pojawił się uśmiechnięty Hood.
- Witam, panno Rosalie - uśmiechnął szeroko.
- Witam, pana Camerona - odwzajemniłam uśmiech, ignorując Stylesa.
- Jest pani gotowa, na naszą randkę?
- Ależ oczywiście, tylko zamknę mieszkanie.
Chwyciłam klucze i małą torebkę z telefonem w środku i zamknęłam drzwi.
- Pa, Harry - spojrzałam na Harry'ego, który był cały spięty i zły.
- Ta, cześć - odszedł szturchając ramieniem Hooda.
Cameron nic z tego sobie nie zrobił tylko podszedł do mnie i oferował mi ramię. Przyjęłam jego propozycję i zeszliśmy razem po schodach do jego samochodu. Przed moją kamienicą stał Aston Martin DB9. Spojrzałam na niego z uznaniem.
- Załapałeś plusa - zaśmiałam się a on ze mną.

***

Hej! Długo mnie tutaj nie było..... przepraszam! Ale ostatnio dużo narozrabiałam (wylądowałam u dyrektora) więc moja kara... lepiej nie gadać. I jeszcze mam masę nauki ale zaliczyłam już prawie wszystko. *eeeyy* 
Zbliża się również okres świąt więc postaram się jeszcze dodać do końca miesiąca max 5 rozdziałów :)
Dziękuje za Waszą cierpliwość <3 Kocham Was! 

Jeśli przecztał*ś rozdział zostaw po Sobie komentarz. To bardzo motywuje!

niedziela, 6 grudnia 2015

10. Facebook

Minęło kilka dni od mojego spotkania z Harrym w warsztacie. Od tamtego czasu siedziałam cały czas w domu. Micheala nie widywałam często bo albo spał, albo chodził na imprezy. Faceci z FBI nie odzywali się i dobrze. Nadal nie potrafiłam zrozumieć dlaczego zgodziłam się na ten chory układ. Kilka razy dzwoniłam do Chrisa pytając się jak u nich. Mężczyzna mówił, że wszystko dobrze, ale potem było słychać głos Amelii, która krzyczała, żeby mówił lepiej za siebie. Z Cameronem nie miałam kontaktu od dłuższego czasu, przez co jednak nie byłam zbytnio zadowolona.
- Rosie! - usłyszałam głos dobiegający z łazienki.
- Czego? - krzyknęłam.
- Podaj mi ręcznik! Wisi na suszarce w salonie!
Westchnęłam i podniosłam się z kanapy. Chwyciłam materiał i powolnym krokiem ruszyłam w stronę Stevensona.
- Rose! Rusz te swoje seksowne dupsko!
Pokręcił rozbawiona głową i otworzyłam drzwi od łazienki. Odłożyłam ręcznik na toaletę i wyszłam, zamykając za sobą drzwi.
Znudzona poszłam do swojego pokoju i wzięłam na kolana laptopa. Weszłam na Facebook'a i przeglądałam różne strony i grupy.

Cameron Hood wysłał ci zaproszenie do znajomych 

Na zdjęciu profilowym był dobrze mi znany mężczyzna, więc zaakceptowałam zaproszenie. Po kilku sekundach pojawiło się okienko czatu.

Cameron: Cześć :)
Rose: Witaj zacny człowieku
Cameron: Boże, jak formalnie. Pozwól że zacznę jeszcze raz. Witam pannę Rose. Jak panienka się miewa?
Rose: Bardzo dobrze, a pan?
Cameron: Wyśmienicie. Piszę do panienki, gdyż mam pewną sprawę.
Rose: A więc zamieniam się w słuch.
Cameron: Czy jest opcja abym mógł z panią zaprosić na kolację jutro o 19?

Słucham?
Patrzyłam się w ekran i nie mogłam uwierzyć. Nie wiedziałam co napisać. Zaskoczył mnie swoją propozycją i to bardzo. Znaliśmy się na prawdę krótko, a on zaprasza mnie na kolację.
Nie chciałam w jakiś sposób go zranić. Lubiłam go.

Rose: Oczywiście, że jest taka opcja.

~*~

Następnego dnia obudziłam się o jedenastej. Poszłąm do łazienki, umyłam się i ubrałam w czarne rurki, bluzkę z napisem "Need for speed" i zjadłam śniadanie. Pojechałam do Adama i pogadałam z nim, a przy okazji pomagałam. Śmiałam się wtedy jak nigdy dotąd. Aż mnie brzuch bolał. Po 16 zaczęłam się zbierać. Poszłam umyć ręce. Wycierając je w ręcznik usłyszałam bardzo dobrze mi znany głos.

Czy ja zawszę muszę na niego trafiać? 

piątek, 30 października 2015

Przepraszam

Mój laptop znowu nawala ;-; wirus którego nikt nie umie wypędzić nasila się i internet mi wariuje ._. Wiem że zawiodłam Was ale przez jakiś czas nie będzie tutaj rozdziałów :// Bardzo Was przepraszam :'( Ale dziękuje za 17 komentarzy pod ostatnim rozdziałem :') Jesteście najlepsi! <3

niedziela, 25 października 2015

9. Lots of problems

- Czyli... Czyli co ja bym miała robić? - zapytałam niepewnie.
- Być na nasze każde wezwanie. Nie ważne czy jesz kolację z Jay'em Z, czy jesteś w łóżku z Kanye West'em - masz się stawić w ciągu piętnastu minut.
Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem zasady. Mężczyźni wstali i oznajmili, że wychodzą oraz że mam nie opuszczać stanu przez czas bliżej nie określony chyba, że otrzymam pozwolenie i osobę towarzyszącą.

To chyba są pieprzone żarty! Na co ja się zgodziłam?!

Po chwili ponownie była sama w domu. Zamknęłam drzwi na klucz i zdjęłam ubrania pozostając w samej bieliźnie. Było wtedy około pierwszej w nocy, a myśli nie chciały opuścić mojej głowy. Brak pozwolenia na powrót do Miami co się wiąże z opuszczeniem porodu Amelii, Cameron, który swoją drogą wydaje się być fajny, Harry, James i Veronica.
Nie wiem co mam jej powiedzieć. Tak bardzo chciałam być na jej porodzie i zobaczyć dziecko. Zobaczyć ją i Chrisa szczęśliwych, a nie ją wkurwioną przez te hormony, a jego zmęczonego przez jej zachowanie.
Cameron to inna sprawa... Nie znam go, ale wokół niego panuje taka dziwna pozytywna aura. Owszem jestem dla niego suką (jak dla wszystkich), ale jednak w jakiś sposób go lubię. To jak pomógł mi, a raczej wymienił za mnie koło, było słodkie. Nikt nigdy nie pomógł mi, bo tak na prawdę nigdy nie prosiłam się o pomoc. Każdy dobrze wiedział, że potrafię o siebie zadbać i nie jestem typową kobietą.
A Harry... To trudna sprawa. Gdy przeszedł do mnie wtedy do lasku z jednej strony cieszyłam się, a z drugiej nie chciałam go widzieć czy znać. W końcu kto chciałby rozmawiać z osobą, która dała ci kosza? Odpowiedź jest prosta - oczywiście, że nie!
Jednak to nie Harry jest tutaj największym problemem, a raczej James i Veronica. Boję się, że ona sprowadzi go tutaj i moje życie pójdzie pieprzyć się do końca. Nie dadzą mi żyć, a nie mogę nigdzie wyjeżdżać przez pieprzony układ z FBI. Nie mam bladego pojęcia dlaczego na to się zgodziłam. Przecież mogłam uniknąć pójścia do więzienia uciekając, na przykład do Brazylii z moją rodziną. Thomas i Dominic mówili o trzydziestoletnim wyroku jeżeli sędzia miałby dobry dzień.
Sięgnęłam po czekoladę i wzięłam spory kęs.
Już mam dość a to dopiero początek wszystkiego.

~*~

Rano obudziły mnie dźwięki dochodzące z pokoju obok.
- Litości - jęknęłam w poduszkę, a drugą zakryłam uszy.
Wiem, że seks rano jest najlepszy, ale zlituj się! Ja tu próbowałam spać!
Gdy jęki i krzyki stawały się co raz głośniejsze, wstałam i zaczęłam walić pięścią w ścianę.
- Ciszej! - krzyknęłam.
Potem było tylko 'oh, Mikey!' i upragniona cisza.
Wiedziałam, że już nie zasnę, więc z szafy wyjęłam czystą bieliznę, czarne rurki i niebieski top. Wzięłam ciuchy i skierowałam się o łazienki gdzie umyłam zęby, uczesałam się i ubrałam. Gotowa wyszłam z pomieszczenia i poszłam do kuchni zrobić sobie kanapkę  z serem i pomidorem. Po zjedzonym śniadaniu wyszłam z mieszkania i pojechałam do warsztatu Adama. Musiałam mu powiedzieć  o ostatnich wydarzeniach. Zastałam swojego przyjaciela grzebiącego przy cryslerze. Podeszłam do niego i odchrząknęłam.
- O, cześć, Rose - podniósł ubabraną głowę znad silnika.
- Cześć - westchnęłam.
- Co jest? - odkręcił jedną ze świec samochodowych.

~*~

- Ja pierdole, ale się porobiło - skomentował Adam, gdy opowiedziałam mu o wszystkim.
- Co ty nie powiesz - prychnęłam.
Przejechałam dłonią po włosach, zgarniając je z twarzy.
Dlaczego co najgorsze zawsze trafia się mnie? Dlaczego jebana dziwka Reynolds czepiła się właśnie mnie? Dlaczego nie mogę mieć świętego spokoju?!
- Nie chcę nic mówić, ale Styles  za niedługo będzie -  popatrzył na mnie niepewnie.
- Kurwa - zamknęłam oczy i położyłam się na skórzanej kanapie w jego gabinecie. - Oh, pierdolić go. Masz jakiś samochód dla mnie?
Mężczyzna powiedział, że jak chcę to mogę zabrać się za wymianę sprzęgła w camaro. Powoli podniosłam się i wyszłam z pomieszczenia podążając za Adamem. Niestety do warsztatu właśnie wchodził Harry.
Udając, że go nie widzę podeszłam do chevroleta i zaczęłam grzebać.


***
No cóż... Rose się zgodziła i żałuje, biedna kobita :'(
Rozdział nijaki, jakiś taki dziwny :/ W następny będzie trochę Harry'ego, trochę Camerona i trochę Amelii z Chrisem ^^
Dziękuję za 16 komentarzy pod ostatnim rozdziale! Jesteście cnuvbsdugwe <3

14 komentarzy = next

czwartek, 22 października 2015

8. FBI

Wróciwszy do domu nikogo nie zastałam. Na moim łóżku leżała malutka, żółta karteczka oznajmująca, że Michael pojechał do jakiegoś klubu. Niech bawi się dobrze.
Ściągnęłam z siebie mokre ubrana i pozostawiłam je na podłodze. Naga weszłam do łazienki i odkręciłam ciepłą wodę wcześniej zatykając wannę. Dodałam trochę żelu pod prysznic by utworzyła się piana.Po chwili leżałam w wodzie, zanurzona po samą brodę i zamknęłam oczy.

- Dajesz Rose! - krzyknął James.
Stał całkowicie nagi w wodzie. Byliśmy całą grupą na grillu, ale z ósemki osób została tylko nasza dwójka. Chłopak zachęcał mnie do popływania z nim nago, ale ja nie byłam pewna.
- Ciepła woda? - zapytałam.
James kiwnął potwierdzająco głową. Z westchnieniem zdjęłam z siebie bluzkę i spojrzałam na chłopaka. Jego oczy świeciły się, ale nie było to porównywalne z tym jak stanęłam całkowicie naga przed nim. Powoli wchodziłam do wody. Nie była taka zła. Wiedziałam, że tak to będę wchodzić wieczność dlatego wycofałam się. Czułam na sobie jego wzrok, więc wzięłam rozbieg i wpadłam do wody chichotając.

Podskoczyłam wystraszona, gdy ktoś zaczął dobijać się do frontowych drzwi. Zdezorientowana wyszłam z wanny i wytarłam się ręcznikiem, a następnie narzuciłam na siebie szlafrok. Ruszyłam w kierunku drzwi i spojrzałam przez wizjer.
- Co do kurwy - szepnęłam.
Zza drewnianą powłoką stała dwójka mężczyzn ubranych na czarno z okularami przeciwsłonecznymi na oczach.
Byłam przestraszona.  Nie wiedziałam czego chcą bo tak na prawdę to ostatnio nie robiłam "złych" rzeczy. Znaczy nie zabiłam nikogo.
Z małej szafeczki w salonie wyjęłam spluwę. Po raz kolejny rozległo się walenie w drzwi.
- Już! - krzyknęłam.
Uchyliłam lekko drzwi, zahaczając stopę tak, aby dalej nie mogli ich otworzyć.
- Rose Martin? - zapytał jeden; miał  bardzo głęboki głos.
- Możliwe - odparłam z przekąsem.
Popchnął drzwi, ale bez rezultatu.
- Proszę nas wpuścić.
Zaśmiałam się.
- A kim wy jesteście?
- Jesteśmy z FBI.
Przełknęłam ślinę.

FBI? Ale jak? Czemu?

Odłożyłam broń i wpuściłam ich do mieszkania.
-Proszę mi dać pięć minut - powiedziałam i zniknęłam w swoim pokoju.
Zamknęłam go z zrzuciłam z siebie szlafrok. Ubrałam bieliznę a na nią czarne rurki i biały T-Shirt z jakimś nadrukiem. Wstąpiłam jeszcze na chwilę do łazienki i wypuściłam z wanny wodę oraz przejrzałam się w lustrze. Jakkolwiek wyglądałam więc wyszłam do mężczyzn. Rozglądali się po salonie w ogóle nie krępując się.
- Może usiądziemy? - zwróciłam na siebie uwagę.
Zajęli miejsca na kanapie, natomiast ja na krześle naprzeciw ich. Nie mieli już okularów.
- Rosalie...
- Rose - poprawiłam.
- A więc Rose. Jestem Thomas Ellen, a to Dominic Watson. Pracujemy dla...
- FBI. Tak wiem - przerwałam mu. - Ale o co chodzi?
Thomas to wysoki brunet z drobnymi lokami i czekoladowymi oczami. Na moje oko około trzydziestu pięciu lat. Dominic był jego przeciwieństwem. Średniego wzrostu blondyn z niebieskimi jak ocean oczami. Mógł być o dziesięć lat młodszy od Thomasa.
- Mamy dla ciebie układ - kontynuował Thomas.
- A więc słucham - oparłam się o krzesło.
- Pracuj dla FBI.
Zaśmiałam się głośno na jego słowa.

***

Witam w nowym rozdziale :)
Podoba się Wam on? Jak myślicie o co chodzi? ^^
I jeszcze te wspomnienie z Jamesem :') Postaram się częściej je dodawać jeżeli chcecie :)
Coś słabo z komentarzami :/ Więc jeżeli będzie 13+ kom wstawiam od razu 9 rozdział (oczywiście dajcie mi wrócić ze sql, zjeść etc)

13 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ

środa, 14 października 2015

7. What do you want?

Następnego dnia, a raczej nocy, wybrałam się na zakupy. Michael ściągnął kogoś do mieszkania, a że nie chciałam mu przeszkadzać ulotniłam się do sklepu. W taki oto sposób chodzę po jakimś supermarkecie o 22.
Na dworze wiatr łamał niektóre gałęzie, a pojedyncze krople spadały na samochody powodując hałas.
Wsadziłam do koszyka dwa chleby i poszłam w stronę półek ze słodyczami.

Czeka mnie ciężka noc - muszę mieć co podjadać.

Wzięłam dwie czekolady, tabliczkę dużej czekolady i dwie paczki chipsów. W drodze do kasy zgarnęłam trzy batony. Zapłaciłam i wyszłam ze sklepu z dwiema siatkami. Otworzyłam bagażnik nissana i wrzuciłam do niego torby. Szybko weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Włożyłam kluczyk do stacyjki i odpaliłam. Komputer samochodowy pokazywał, że coś się stało z przednią prawą oponą. Irytowana wyszłam z ciepłego środka auta i poszłam sprawdzić co się stało.
- Bez jaj! - krzyknęłam wkurzona.
Opona była przebita i wyglądało to jakby ktoś wbił w nią nóż.
Poszłam wyjąć kluczyk ze stacyjki, a następnie otworzyłam bagażnik i poszukałam lewarka.
- Tylko kurwa nie mów, że go nie mam... - mruknęłam.
Znalazłam wszystkie potrzebne klucze do odkręcenia koła, ale nigdy nie widziałam lewarka. Wiatr wiał cholernie mocno, a deszcz wcale mi nie pomagał. Po kilku minutach zaczęłam działać. Podniosłam samochód na odpowiednią wysokość i chwyciłam klucz.
Włosy kleiły mi się do twarzy, bluzka i spodnie były przemoknięte, a do tego wiatr.

Kimkolwiek jesteś dorwę cię za zniszczenie mojego samochodu.

Wystraszyłam się, gdy poczułam czyjąś dużą dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam się gwałtownie przyszykowana do ataku. Za mną stał ten sam mężczyzna co wczoraj zaczepił mnie na wyścigach.
Mokre włosy kleiły mu się do czoła, a mokre ubrania przylegały do ciała ukazując zarys mięśni. Ciało miał pewnie jak bóg.
- Czego chcesz? - warknęłam i z powrotem odwróciłam się w stronę koła.
Odkręciłam ostatnią śrubę i wyciągnęłam oponę. Przetoczyłam ją pod bagażnik pod czujnym wzrokiem nieznajomego.
- Ubrudzisz się, Rose.
- A czy wyglądam na dziewczynę, która boi umazać się smarem? - prychnęłam.
Wyjęłam reklamówki i postawiłam je na ziemi. Wyjęłam zapasowe koło i pęknięte wsadziłam w odpowiednie miejsce, a na nie siatki. Wzięłam w ręce koło i podeszłam do mężczyzny, który klęczał przy kluczach.
- Daj mi to i idź pod dach - rozkazał.
- Co? Nie! Zostaw to.
Nie posłuchał mnie tylko tkwił w swoi miejscu czekając na mój ruch.
- Ja mam czas - uśmiechnął się.
Gdyby nie pogoda walczyłabym z nim, ale miałam po dziurki w nosie tego deszczu. Z westchnieniem oddałam mu rzecz i poszłam pod daszek supermarketu.
Kim on jest i dlaczego naprawia mój samochód? Nawet nie znałam jego imienia, a pozwoliłam dotykać moje cudeńko.

Niech znajdę chociaż małe zadrapanie na lakierze, a oderwę mu jaja.

 Podczas swojego trzy minutowego stania rozmyślałam o nim. Kim jest, gdzie mieszka, ile ma lat...
- Gotowe! - krzyknął.
Ruszyłam w kierunku samochodu. Lewarka już nie było, klucze pochowane. Pomyślałam, że w rama rekompensaty odwiozę go... gdziekolwiek.
- Może podwieźć cię? - zaproponowałam.
Nie czekając na odpowiedź wsiadł do środka samochodu i odpaliłam silnik. Jak będzie chciał to wsiądzie.
Włączyłam radio, a drzwi od strony pasażera otworzyły się. Podkręciłam trochę ogrzewanie, bo za pewne nie tylko mi było zimno. Z naszych włosów kapała woda a ubrania były przemoczone. Mój jasnoniebieski top z pewnością ukazywał mój granatowy stanik z koronką.
- Gdzie mam jechać? - wyjechałam z parkingu mieląc kołami.

~*~

- Dzięki za pomoc...?
- Cameron - powiedział swoje imię z uśmiechem a ustach.
Odwzajemniłam uśmiech. Mężczyzna pochylił się w moją stronę i złożył buziaka na moim policzku.
- Dobranoc, Rose - wyszedł z pojazdu.
Co jest z tymi facetami?!


~*~

Dam, dam dammm
W końcu go napisałam ;-; jest w chuj krótki i no nie za fajny .-.
Przepraszam, że jest on po dwóch tygodniach, ale ja jak to ja dostałam szlaban na laptopa ehh
Liczę na Wasze komentarze x

środa, 30 września 2015

6. What's ur name?

Zdenerwowana zacisnęłam ręce na kierownicy. Gotowało się we mnie, ale jednak czułam te motyle w brzuchu.
Nie miałam powodu by być na niego zła. Nie wiedziałam dlaczego tak zareagowałam na niego. On tak na prawdę nic nie zrobił mi, powiedział tylko, że nic do mnie nie czuje. To ja się wkopałam.
Przed nas wyszła kolejna kobieta ubrana w szorty odsłaniające pupę, top odsłaniający brzuch i szpilki. Uniosła ręce w górę patrząc na Harry'ego. Poczułam się zazdrosna.
- Start! - krzyknęła bardzo piskliwie.
Miałam bardzo udany start. Nie mieliłam kołami jak Styles, dzięki czemu od początku byłam na prowadzeniu. Na prostej rozwinęłam prędkość do 80 mhp*, a pierwszy zakręt pokonałam poślizgiem. W lusterku widziałam jak Harry najeżdżał na mój zderzak próbując mnie wystraszyć. Parsknęłam i podałam gazu gładko wyjeżdżając na kolejną prostą. Następnie tak zwana 'eSka' (dwa zakręty pod rząd), czyli mój ulubiony fragment wyścigu. Na ostatniej prostej Harry dorównał mi. Jechaliśmy łeb w łeb. Spojrzałam w lewo. Jego wzrok zamiast być skupiony na drodze, to wpatrywał się we mnie. Jechaliśmy tak krótką chwilę, ponieważ wyprzedziłam go i wygrałam.
Zadowolona ze swojego małego zwycięstwa zaparkowałam swojego nissana obok toyoty Adama. Wysiadłam z auta z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Królowa wróciła! - zaśmiał się.
Pokręciłam głową rozbawiona.
W oczach niektórych można było zobaczyć zdziwienie lub spojrzenie typu 'kim ty do cholery jesteś', ale niektórzy z zadowoleniem patrzyli się na mnie. Jakiś mężczyzna podszedł do mnie.
- Nie sądziłem, że taka mała kobietka jak ty może pokonać DK'a - stanął kilka centymetrów ode mnie jeden z nich.
Był wysokim szatynem o brązowym oczach jak czekolada. Uwydatnione kości policzkowe, duże usta i oczy z dwudniowym zarostem na twarzy. Spodobał się mi.
- Gratulacje - szepnął uśmiechając się. - Jak masz na imię?
Uniosłam w górę brew. Co on taki ciekawski?
- Chcę wiedzieć z kim mam do czynienia. Pokonałaś Stylesa i gadasz z Adamem, który jednak nie odzywa się do byle kogo.
Tym razem ja uśmiechnęłam się.
- Masz rację - zauważyłam. - Pokonałam Stylesa i rozmawiam z Adamem, ale czy to ważne? Teraz nie liczę się tutaj.
Pokonałam dzielącą nas odległość i szepnęłam mu do ucha moje imię, a następnie odeszłam od niego. Z auta wyjęłam fajki i oddaliłam się trochę, czują na plecach czyjś wzrok. Weszłam w mały lasek i usiadłam na pieńku. Z paczki wyjęłam jednego papierosa i zapalniczkę. Zapaliłam jednego i zaciągnęłam się.

- Myślisz, że to dobry pomysł? - zapytałam niepewna.
- Oczywiście, skarbie - uśmiechnął się zadziornie James.
Podszedł do mnie z jointem w ręce. Byliśmy sami pod gołym niebem na plaży przy ledwo palącym się ognisku. Słońce powoli wschodziło, a my w ogóle nie spaliśmy tej nocy.
Odebrałam od niego zielsko i niepewnie włożyłam do buzi. Zaciągnęłam się i od razu tego pożałowałam. wyciągnęłam do z ust i zaczęłam kasłać. James zamiast mi pomóc śmiał się z mojej reakcji.

- Co ty tu robisz? - wzdrygnęłam się na znamy mi głos.
- Czego chcesz? - warknęłam i podniosłam swój wzrok na niego.
Ta sama twarz. Te same usta. Te same oczy. Ta sama perfekcja z dłuższymi włosami.
Moje serce oszalało, gdy na jego twarzy pojawił się piękny uśmiech.
- Gratuluję - stanął centymetr ode mnie; przed twarzą miałam jego genitalia.

Może by tak uderzyć go?

Szybko odgoniłam od siebie tę myśl i wstałam.
- I po to tu przeszedłeś? - prychnęłam.
W jego oczach widziałam szczęście, natomiast w moich pewnie był tylko i wyłącznie gniew.
Nie chciałam z nim rozmawiać. Byłam zbyt słaba. Uczucie jakim go darzyłam było cholernie mocne i gdyby poprosił mnie o loda z pewnością bym mu to zrobiła.
- Witaj z powrotem - szepnął i odszedł.
Co to było?



***

Przepraszam! Dodaję rozdział po tygodniu, ponieważ nie mam w ogóle czasu. Dużo nauki itp a jeszcze nie radzę sobie z francuskim więc sami wiecie :/
Rozdział krótki, ale to taki wstęp do dalszych rozdziałów. Jest kawałek sytuacji z Jamesem (to imię kojarzy mi się z gościem z Top gear cri) i będzie ich więcej, tak samo jak tajemniczego gościa *-*
Kto się cieszy że Rose wygrała? ^^

ZAPRASZAM NA PIERWSZY ROZDZIAŁ SPEEDVILE >>>>> KLIK


LICZĘ NA WASZE KOMENTARZE I ZAPRASZAM NA CZAT XXX 


80mhp - ok. 160 km/h

piątek, 18 września 2015

5. Ride or die

Ubrana w czarne szorty, białą bluzkę i czarne air max wyszłam z mieszkania, wcześniej zamykając je.
Zbiegłam po schodach i pchnęłam ciężkie, drewniane drzwi. Przed swoim samochodem stał Mike z jakąś długonogą brunetką.

Randek mu się zachciało.

Ignorując ich podeszłam do swojego auta. Otworzyłam je i wsiadłam odpalając silnik. Spojrzałam w tylne lusterko. Dziewczyna stała idealnie przed moją rurą wydechową. Nacisnęłam sprzęgło i dodałam gazu, przez co jej krótka sukienka podleciała do góry. Mężczyzna uśmiechnął się, a ona pewnie spaliła buraka. Za pomocą guzika otworzyłam moją szybę i krzyknęłam:
- Kochanie! Musimy jechać po dzieci!
Brunetka coś do niego powiedziała i odeszła szybkim krokiem natomiast Michael podążał w moim kierunku z rozbawieniem na twarzy, które próbował ukryć.
- Wielkie dzięki - mruknął. - A mogło coś z tego być!
- Chyba dziecko - prychnęłam. - Pośpiesz się, bo nie będę czekać wieczności na ciebie.
Pokręcił głową i poszedł do swojego samochodu.

~*~

- Rose! - przytulił mnie Adam. - Tak dawno cię tu nie było.
Zaśmiałam się i oddałam uścisk.
- Ta, ta wiem, ale co dzisiaj? - odsunęłam się od niego.
- To co zawsze, wszyscy cykają się niespodzianek.
Prychnęłam.
Wyścigi z niespodziankami, polegają na tym, iż w pewnym momencie na drodze pojawia się przeszkoda albo jest szybka zmiana trasy. Na każdym takim wyścigu dostaje się GPS'a, bo nie wiesz gdzie masz jechać.
- Cipy - pokręciłam głową, przez co Adam się zaśmiał. - Kiedy jest najbliższy?
- Za dwie minuty, idź się ustaw.
Poklepałam go po plecach i podeszłam do swojego nissana, przy którym stało dwóch wysokich facetów. Zamknęłam maskę, która była otwarta by można było podziwiać silnik.
- Hej, kochaniutka, co ty robisz? - zaczepił mnie jeden.
Obróciłam się do nich twarzą. Obaj patrzyli na mnie jakimś dziwnym wzrokiem.
- Nie muszę się wam tłumaczyć - warknęłam.
- Zadziorna. Lubię takie - zaśmiał się ponuro jeden.
Prychnęłam i wsiadłam do środka. Odpaliłam. Skierowałam się  w stronę startu, gdzie stało już bmw m3, mitsubishi lancer i audi r8.
Stanęłam obok nissana i przyjrzałam się kierowcom.
Czterech mężczyzn. Przystojnych mężczyzn. Dwóch brunetów i jeden blondyn.
Przed nasze maski wyszła blondynka, którą znałam.
- Gotowi? - zapytała.

Na znak, iż jesteśmy gotowi każdy dodał gazu.
Dziewczyna spojrzała na każdego po kolei, a swój wzrok zawiesiła na mnie. Uśmiechnęłam się, na co jej odpowiedziałam tym samym.
- Start!
Szybko wrzuciłam jedynkę i ruszyłam. W przeciągu 3 sekund moja prędkość wynosiła 60 mhp*

~*~

Siedząc na masce swojego samochodu, pijąc wodę, myślałam co tam w Miami. Rozważałam opcję zadzwonienia do Chrisa, ale było około 1 w nocy u nich, więc to odpadało, chyba że latał przy Amelii.
Pozostała jeszcze sytuacja sprzed paru godzin. Veronica i James.
Dlaczego musiała mi o nim przypominać?
Ah, tak. Bo jest wredną suką, wiedzącą o mnie za dużo. Przyjaźń z nią była moim największym błędem.
- Rose, ktoś chce się z tobą ścigać - moje rozmyślenia przerwał głos Michaela.
Podniosłam głowę.
- Kto? - zapytał zdziwiona.
- Chce zostać anonimowy - wzruszył ramionami. - Czekać na starcie.
Zdezorientowana wsiadłam do auta i podjechałam na miejsce rozpoczęcia. Obok mnie była mazda rx7. Szyby miała przyciemniane, przez co nie widziałam kierowcy. W pewnym momencie szyba poszła w dół i ukazała rywala.
- Ride or die.
To są chyba jakieś jaja!
Pieprzony Harry Styles siedział w samochodzie obok i chciał się ścigać.
Zdenerwowana zacisnęłam ręce na kierownicy.

To przez niego nie spałam po nocach. To przez niego płakałam. To przez niego wyjechałam.

***

Hi, hey, hello!
Przybywam do was z nowym rozdziałem, od którego zacznie się cała akcja w tym ff. 
Pojawił się Harry.
Victoria powróci.
Będzie wyjaśnienie całej tej sprawy z Jamesem.

*60 mph - ok. 100 km/h
To tyle z mojej strony :)

Proszę komentujcie, bo to bardzo motywuje! Z każdym komentarzem szybciej będzie pojawiał się rozdział!


niedziela, 13 września 2015

4. Home sweet home + proszę przeczytać notkę x

- Witamy w Los Angeles! - krzyknął entuzjastycznie Michael, gdy przekroczyliśmy granicę miasta.
Zaśmiałam się z jego reakcji. Przyjechał tu ze mną drugi raz, a i tak cieszył się jak małe dziecko na widok lizaka.
Według niego w L.A. są najlepsze samochody, plaże i kobiety. Ostatnim razem jak tu byliśmy to był na mnie zły, że wyjechaliśmy po pięciu dniach, bo mało się ścigał i mało zaliczył.
Byłam strasznie zmęczona całą podróżą, a na dodatek poszłam spać o trzeciej, a wstać mieliśmy o siódmej.
Przyśpieszyłam, ponieważ chciałam być jak najszybciej w domu i położyć się spać. Miałam gdzieś, to że nie będę mogła spać w nocy. I tak chciałam pojechać na wyścigi i porozmawiać ze starymi znajomymi.
W moim mieszkaniu byliśmy po 10 minutach. Gdyby nie moje skróty, stalibyśmy w korku.
Zaparkowałam obok mojego bloku i zgasiłam silnik. Wyszłam z samochodu z leniwym uśmiechem na twarzy. Obok mnie stanął Mike.
-  Home sweet home - powiedziałam zadowolona.
Miami to nie to samo co Los Angeles. Nie czuję się tam jak w domu. Za spokojnie tam.Nie ma napadów czy bójek jak tu. Tam bardzie są bójki taneczne. Tam króluje street dance.
Czułam na sobie wzrok babć, które tu mieszkają chyba odkąd te bloki zostały wybudowane. Zanim się wyprowadziłam strasznie narzekały na mój samochód. Według nich, gdy odpalałam to szyby w ich mieszkania trzęsły się. Bez przesady, mój dodge nie był taki głośny. Są głośniejsze.
Przytuliłam się do Stevensona. Byłam na prawdę zmęczona i myślałam tylko o moim łóżku.
- Spaaaać - ziewnęłam.
Mężczyzna parsknął śmiechem i objął w pasie.
- Kogo my tu mamy!
Wszędzie bym poznała ten głos.
Veronica Reynolds.
- Co ty tu robisz? - warknęłam 'odklejając' się od Michaela.
Uśmiechnęła się kpiąco i podeszła do nas bliżej.
- To twój nowy chłoptaś? - zignorowałam moje pytanie.
Chciałam jej przywalić.
Chciałam jej wybić zęby.
Chciałam jej już nigdy nie widzieć.
Miałam jej dość. Nie chciałam  nią rozmawiać. Już nigdy. Przy niej w środku staję się słaba.
- Tak - przygarnął mnie do swojego boku Mike.
Miałam tak mocno zaciśniętą szczękę, że myślałam, iż zęby mi zaraz złamią.
- Oh... Czyli już nie dajesz dupy? Pamiętasz Jamesa? Nie kochasz go już?
To mnie złamało.

James

Wyrwałam się z uścisku mężczyzny i pobiegłam do klatki. Słyszałam za sobą śmiech Veronici i wołanie mojego imienia przez Michaela. Miałam to w dupie.
Wbiegłam na odpowiednie piętro i wyjęłam z tylnej kieszeni klucze do mieszkania.Drżącymi dłońmi otworzyłam je i weszłam do mieszkania. Zamknęłam drzwi i zjechałam po nich na podłogę.
Jedna łza spłynęła po moim policzku.
Cholernie to boli. Same wypowiedzenie jego imienia wywoływało u mnie smutek i obrzydzenie.
Nie rozumiałam jak można było być takim człowiekiem.
Nie rozumiałam dlaczego on był dla mnie taki ważny wcześniej.
Teraz to tylko niewyżyty dupek szukający łatwych dziewczyn, które potem bierze to burdelu.

~*~

- Heeej, Rose, będzie dobrze - przytulił mnie. - Nic ci nie będzie, nie przy mnie.
Za to uwielbiałam Michaela. Zawsze przytulił i pomógł, było mi źle. Był świetnym przyjacielem.
On nic nie wiedział co mnie spotkało parę lat temu. Nikt nie wie.
Po chwili ciszy powiedział:
- Koniec smutków! Czas pokazać się! Jedziemy na wyścigi, zawsze ci to humor poprawia - uśmiechnął się.
Pokiwałam głową i wyplątałam się z jego uścisku.
- Za dziesięć minut przy samochodach! - krzyknął wychodząc.




***

Po długiej przerwie powracam!
Dopiero dzisiaj mój laptop został naprawiony, dlatego nie było tak długo rozdziału :)

Możecie zagłosować na My Soul Is My Car w TEJ sondzie? Proszę Was bardzo xoxo

15 kom = next

sobota, 29 sierpnia 2015

3. Santa Fe

Z motelu wymeldowaliśmy się przed ósmą rano. Od razu wsiedliśmy do samochodów i pojechaliśmy w dalszą drogę. W połowie dnia byliśmy już w Houston w Teksasie. Zatrzymaliśmy się tam na obiad.
- Co w końcu bierzesz? - westchnęłam.
Mike nie mógł się zdecydować co wybrać. Z nim było gorzej niż z babą.
Cycata kelnerka stała nad nami i czekała na zamówienie Stevensona. Przy okazji próbowała go uwieść wypinając biust w jego stronę, a we mnie ciskając pioruny.
- Bierze hamburgera ze wszystkimi dodatkami - zdecydowałam ze niego.
Dziewczyna zarzuciła swoimi blond włosami do tyłu, zapisała zamówienie Michaela i odeszła poruszając biodrami. Mikey zachował się ja rasowy facet i patrzył na nią.
- Szanuj się - pacnęłam go w głowę. - Nie będę Cię zaspokajać, bo jakaś dziwka Cię podnieciła.
- Och, wiemy, że i tak to zrobisz, nigga.
- Nie tym razem - prychnęłam i wyciągnęłam telefon.
Miałam dwa nieodebrane połączenia od Ali i jedno o Chrisa. Jak słodko, że się martwią. Postanowiłam, że zadzwonię do nich po zjedzeniu hamburgera.

~*~

- Nie wiem czy wiesz, ale kończy nam się kasa, a trzeba zatankować, znowu - powiedziałam do słuchawki, którą miałam w uchu.
- To chujowo - westchnął Michael. - Co robimy?
- Mam plan - wyprzedziłam chłopaka na autostradzie. - Jedź za mną.
Fakt, że byliśmy w stanie Nowy Meksyk był korzystny dla nas. Znałam tutaj jedno miasteczko, w którym są organizowane małe wyścigi i to codziennie. Według tutejszego czasu była godzina 23.
Zjechaliśmy na najbliższą stację i zatankowaliśmy za resztkę pieniędzy. Kierunek: Santa Fe.
Ruszyliśmy z piskiem opon i zjechaliśmy na drogę krajową. Był mały ruch, więc jechaliśmy szybciej niż powinniśmy. W mieście byliśmy półtorej godziny później. Od razu poprowadziłam nas na północny wyjazd, gdzie cała impreza odbywa się.
Było tam ciszej i mnie osób niż w Miami czy Los Angeles. O wiele mniej. Tam były setki, a tu może dwadzieścia osób. Z samochodami było tak samo. Żadne Lamborghini, Ferrari czy McLaren. Tylko Honda, Mitsubishi lub BMW. Gdzieniegdzie było widać Mercedesa i Audi. Dla nich musiało być dziwne, gdy przyjechał tu Nissan GTR i Dodge Challenger Hellcat.
Znalazłam wolne miejsce i zaparkowałam, a obok mnie znalazł się Mike. Wyszliśmy z naszych samochodów rozglądając się, ja za moim starym znajomym, a on pewnie by poznać okolicę. Mój wzrok zatrzymał się na białym mężczyźnie otoczonym skąpo ubranymi kobietami. Ruszyłam w jego kierunku.
- Hektor! - krzyknęłam uśmiechając się.
Mężczyzna podniósł swój wzrok na mnie i również się uśmiechnął.
- W końcu przyjechałaś, Rose. Nie miał kto skopać dupy tym idiotom z Kanady.
Zaśmiałam się na jego słowa.
- Trzeba było samemu interweniować.
- Dobrze wiesz, że po tym wypadku się nie ścigam.
Fakt. Hektor miał wypadek parę lat temu.

Każdy z uczestników podjechał na miejsce startu. W jednej chwili zrobiło się bardzo głośno. Każdy chciał wygrać, każdy chciał być najlepszy. Cztery samochody szykowały się do startu.Z ich rur wydechowych wydostawały się płomienie.
Na słowa zgrabnej brunetki ruszyli. Z ich kół wydostał się dym. Na pierwszej prostej Hektor w swojej Mazdzie wyszedł na prowadzenie. Walterowi Harrisowi to się nie spodobało. Od zawsze rywalizował z Hektorem i nigdy nie wygrywał. Zdesperowany na drugi zakręcie wjechał w tył swojemu wrogowi, przez co ten stracił panowanie nad samochodem i wjechał w mur. Z samochodu zaczął cieknąć olej i benzyna. Małe iskierki wydostawały się z deski rozdzielczej. Hektor próbował wydostać się, bo wiedział, że zaraz samochodów się zapali,a potem wybuchnie po spotkaniu się z podtlenkiem azotu. W ostatniej chwili zdążył wyjść i oddalić się na bezpieczną odległość, gdy auto wybuchło.


***

STO LAT, STO LAT, NIECH ŻYJE ŻYJE NAM! A KTO? LIAM!
22 lata temu i 9 miesięcy rodzice Liama robili niegrzeczne rzeczy ~ Harry Styles


Nie miałam pomysłu na ten rozdział, a w dodatku był on pisany pośpiesznie ;x
Długoś taka sobie itp ale nie miałam cholernego pojęcia co może się tutaj stać.

Dziękuję za każdy komentarz, one mnie motywują do dalszej pracy! :)

12 kom = next


Rozdział nie sprawdzony 

niedziela, 23 sierpnia 2015

2. I said with two beds

- Och, spieprzaj - warknęłam do telefonu. - Przecież tutaj jest ślepa uliczka, idiotko!
Nienawidziłam, nienawidzę i będę nienawidzić GPS'ów. Najgorsza rzecz jaką kiedykolwiek wymyślono. Wkurwiający głosik karzący Ci kręcić się w kółko jak idiota i jeszcze do tego mówi, żeby skręcić w prawo jak w ogóle nie można.
Zatrzymałam samochód na poboczu i wyłączyłam telefon. Nigdy więcej.
Zapaliłam małą lampkę, która dawała wystarczająco dużo światła. Pochyliłam się w prawą stronę i otworzyłam schowek. Wyciągnęłam z niego mapę i zamknęłam go. Zaczęłam przeglądać spis treści mapy, która była w wersji książki. Gdyby nie pukanie w szybę, które swoją drogą mnie wystraszyło, nie upuściłabym książki.
Obróciłam się w stronę lewej szyby i zobaczyłam Michaela uśmiechającego się.
- Zgubiłam się - westchnęłam otwierając okno.
- Zauważyłem - parsknął śmiechem.

~*~

- Dobra. Teraz w prawo - usłyszałam w słuchawce telefonu głos Mike'a.
Wykonałam posłusznie jego polecenie i zjechałam na parking jakiegoś motelu.Oboje uznaliśmy, że przyda nam się sen.
Zaparkowaliśmy na przeciwko budynku recepcji i wyszliśmy z samochodów.
- Masz wziąć pokój z dwoma łóżkami - ostrzegłam go.
Ten tylko rozbawiony podniósł ręce do góry i śmiejąc się.
- Ojj... Będziesz jeszcze chciała ze mną spać! - krzyknął odchodząc.
Pokręciłam rozbawiona głową i podeszłam do klapy bagażnika. Otworzyłam ją i wyjęłam jedną z moich torb. Wyjęłam z niej najpotrzebniejsze rzeczy czyli szczoteczkę, pastę do zębów, żel pod prysznic, szampon i czystą bieliznę. Znalazłam jakąś jednorazówkę i wpakowałam do niej przedmioty. Po chwili obok mnie pojawił się Stevenson. Nic nie mówiąc czekałam na niego aż wyciągnie dla siebie rzezy, a następnie poszliśmy w kierunku dwu piętrowego budynku, w którym mieściły się pokoje. Mężczyzna otworzył drzwi i przepuścił mnie. Weszłam w głąb pokoju i zobaczyłam tylko jedno łóżko. Obróciłam się twarzą do Michaela.
- Co to ma być? Mówiłam, że pokój ma być z dwoma łóżkami! - zmrużyłam oczy na co on zaśmiał się.
- Oj Rose... Nie było już takiego - przytul mnie. - Czeka nas upojna noc...
- O nie! - wyrwałam się mu. - Nie zaliczysz dzisiaj.
Nie dając nic mu do powiedzenia poszłam do łazienki.

~*~

- Zamknij się, Mike! - krzyczałam z łóżka.
On, jakby mnie nie słyszał, śpiewał dalej i jeszcze głośniej.
Nie rozumiem jak 23 letni facet może śpiewać pod prysznicem 'Barbie World'! To jest kawał chłopa, a nie dziecko.
Westchnęłam rozdrażniona i rozejrzałam się po pokoju. Nie był brudny, ale czysty wcale. Ściany były koloru kawy z mlekiem, a na niej rozwieszone różne obrazki. Na podłodze była brązowa wykładzina. Podwójne łóżko znajdował się na środku. Przed nim stał mały telewizor, odbierający trzy stacje ( w tym jedną z porno), a po jego bokach stoliki nocne. Łazienka do największych nie należała. Mały prysznic stał po prawej, a umywalka wraz z toaletą po lewej. Kafelki na podłodze były białe, a na ścianie niebieskie.
Zmęczona zgasiłam małą lampkę i położyłam się na lewym boku. Zasypiając usłyszałam tylko jak Mikey kładł się i położył swoją rękę na moi brzuchu, przysuwając do siebie.




***

Przepraszam, że tak późno, ale byłam na wyjeździe i jeszcze dopadł mnie straszny ból żołądka przez ostatni tydzień x

Mamy zwiastun! 


Jeszcze raz dziękuję Zwiastunowo <3

10 kom = next 

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

1. Yes, I've got all.

- Na pewno masz wszystko? - zapytała po raz setny Amelia.
Chyba za bardzo wczuła się w rolę matki. Niańczy mnie i Chrisa, tylko, że jemu to się podoba. Podstawia mu wszystko pod nos.

Pieprzony wygodniś.

- Tak, mam wszystko - przewróciłam oczami.
Od dwóch dni jest tak.
Masz to? A masz to? A może to?
Jak dobrze, że jadę w odwiedziny do Los Angeles. Zostaję na tydzień i będzie spokój.
Aktualnie mieszkałam w jakimś bloku na przedmieściach. Miałam swój garaż na trzy samochody. W środku był mój ukochany Dodge Charger, Toyota Supra i Nissan Skyline. Musiałam kupić jeszcze jeden, ponieważ reszta moich cudeniek nie mieściły się. Nissan GT-R, Mitsubishi Eclipse i Ford Edge były w drugim.
Nie brałam dużo rzeczy, więc zapakowane miałam wszystko w GT-R'a. Za dwie godziny musiałam wyjechać. Powinnam odpoczywać, ale blondynka nie chciała wyjść.Siedziała i przepytywała mnie. Czułam się jak piętnastolatka.
- Kochanie chodź, Rose musi odpocząć - Chris próbował ją na mówić do wyjścia.
Zrezygnowana dziewczyna podniosła się i razem ze swoim chłopakiem ruszyła do przedpokoju. Tam ubrali buty. Pożegnaliśmy się, a następnie wyszli.
Tutaj, w Miami, również jestem najlepsza, jeżeli chodzi o wyścigi. Można to wywnioskować bo mojej kolekcji samochodów. Tak na prawdę to kupiłam tylko i wyłącznie Chargera. Reszta to trofea. Z tego co mówił Adam, to Harry jest nowym DK*, jak to się tutaj mówi. Styles szlaja się i rucha po kątach z jakimiś babami, ale niby ostatnio widziano go z jakąś blondyną.
Nie powiem, zabolało mnie to. Przecież jeszcze nie dawno ryczałam po nim.
Odrzucenie tak cholernie boli. Z chęcią bym utarła nos, dlatego zabieram ze sobą Micheal'a - mojego przyjaciela. Mikey jest zawsze przy mnie, gdy go potrzebuję. No i oczywiście mamy korzyści z naszej znajomości. Chłopak był wysokim brunetem i dobrze zbudowany. Miał ciemną skórę, którą pokrywają tatuaże, a na głowie miał zawsze jakąś czapkę. Był bardzo opiekuńczy i wesoły. Jednak często brał udział w bójkach.
Poznaliśmy się przypadkowo. To brzmi trochę dziwnie, ale rozdzielił mnie i jakąś blondynę, która szydziła z mojego Skyline'a.
Po sprawdzeniu czy wszystko jest pozakręcane, okna pozamykane i spakowane, wyszłam z domu. Zamknęłam go na dwa zamki i pojechałam do Mike'a odprężyć się.

~*~

- Mikeeee! - krzyknęłam wchodząc do jego domu.
Dał mi swoje zapasowe klucze, więc nie muszę pukać.
- Roseeee! - naśladował mój głos.
Zaśmiałam się.
- Odpalaj xbox'a! Muszę się rozluźnić - usiadłam w jego salonie.
Jego dom jest urządzony nowocześnie. Dominuje tutaj biel i czerń. Na parterze znajduje się otwarta część dzienna i duża łazienka, w której znajduje się prysznic, toaleta i zlew. Kafelki na ścianie były koloru białego, a ten na podłodze - czarnego. Reszta parteru ma białe ściany. Gdy wchodzi się do środka, to po lewej była kuchnia z ciemnymi szafkami i blatami, a do tego ogromna lodówka, na prawo były schody, a jak szło się głębiej, to była łazienka, z na wprost salon i jadalnia.
- Jakbyś sama nie mogła... - mruknął niezadowolony, że każę mu się ruszać. - Jesteś u mnie prawie codziennie!
- Nie jęcz, tylko włączaj.
Najczęściej, gdy u niego jestem to gramy w Forze Motosport 5, więc wtedy też tak było.
Włączyliśmy tryb dla dwóch graczy i ustaliliśmy, że jedziemy klasą S. Wybraliśmy po samochodzie, ustaliliśmy tor i okrążenia.

~*~

Niezadowolony Micheal rzucił padem, a ja śmiałam się jak wariatka. Nie mógł przeboleć tego, że wygrałam po raz setny.
- Pieprz się, Marin - prychnął.
- Tylko z Tobą, Stevenson - puściłam mu oczko i wstałam.
Gdy odchodziłam, dostałam klapsa w tyłek dosyć mocnego. Odwróciłam się w stronę mężczyzny. Uśmiechał się jak idiota.
- Ogarnij się - pokręciłam rozbawiona głową. - Zaraz jedziemy podbić Californię!
Mike podniósł się i zaczęliśmy sprawdzać czy wszystko jest pozamykane i zakręcone. Po oględzinach uznaliśmy, że źle nie jest, więc wsiedliśmy do naszych samochodów, wcześniej zamykając dom.



***

Witam!
Pierwszy rozdział już za nami i nie podoba mi się za bardzo :/
Owszem, jest długi, ale... coś nie taki jaki bym chciała, grr.
No ale mam nadzieję, że Wam się podoba i zostawicie komentarz! :)

7 kom = Next

DK* - Drift King

Jeżeli chcesz być informowana/ny o rozdziałach zostaw swój nick do aska lub twittera w zakładce 'informowani'. :)

wtorek, 11 sierpnia 2015

Prolog.

Minęły trzy lata od wyjazdu Rose, Chrisa i Amelii do Miami. Christian i Am są bardzo szczęśliwi, ponieważ spodziewają się dziecka za około półtorej miesiąca. Za to Rose... dopiero nie dawno pozbierała się całkowicie po incydencie w szpitalu. Płakała po nocach długimi miesiącami. Gdy dwójka jej przyjaciół nie pomagała, pojawił się Michael.Szybko znaleźli wspólny język. Chłopak przyjeżdżał do niej o każdej porze dnia i nocy. Mike mówił, żeby dzwoniła kiedy tylko będzie go potrzebowała. Fakt, iż mieszkała sama czasem ją dobijał. Ale Michael nie był zwykłym przyjacielem. Były przyjacielem z korzyściami.
Za to Harry nie przejmował się niczym. Po wyjeździe Rose to on był mistrzem w Los Angeles. Żył jak nigdy dotąd. Pieprzył się wszędzie i z każdą. Zgarniał o wiele większą kasę w L.A. niż w Londynie. Zayn, Liam, Louis i Niall nie wiedzieli dlaczego Rose uciekła z Tokio i z Miasta Aniołów.
Pewnej nocy znowu się spotkają. W cztery oczy.
Co się wtedy stanie?




~*~

Witam w drugiej części FF My soul is my car - Too late to turn back!
Mam nadzieję, że spodoba się Wam ono i będziecie komentować :)

Theme by violette