środa, 30 września 2015

6. What's ur name?

Zdenerwowana zacisnęłam ręce na kierownicy. Gotowało się we mnie, ale jednak czułam te motyle w brzuchu.
Nie miałam powodu by być na niego zła. Nie wiedziałam dlaczego tak zareagowałam na niego. On tak na prawdę nic nie zrobił mi, powiedział tylko, że nic do mnie nie czuje. To ja się wkopałam.
Przed nas wyszła kolejna kobieta ubrana w szorty odsłaniające pupę, top odsłaniający brzuch i szpilki. Uniosła ręce w górę patrząc na Harry'ego. Poczułam się zazdrosna.
- Start! - krzyknęła bardzo piskliwie.
Miałam bardzo udany start. Nie mieliłam kołami jak Styles, dzięki czemu od początku byłam na prowadzeniu. Na prostej rozwinęłam prędkość do 80 mhp*, a pierwszy zakręt pokonałam poślizgiem. W lusterku widziałam jak Harry najeżdżał na mój zderzak próbując mnie wystraszyć. Parsknęłam i podałam gazu gładko wyjeżdżając na kolejną prostą. Następnie tak zwana 'eSka' (dwa zakręty pod rząd), czyli mój ulubiony fragment wyścigu. Na ostatniej prostej Harry dorównał mi. Jechaliśmy łeb w łeb. Spojrzałam w lewo. Jego wzrok zamiast być skupiony na drodze, to wpatrywał się we mnie. Jechaliśmy tak krótką chwilę, ponieważ wyprzedziłam go i wygrałam.
Zadowolona ze swojego małego zwycięstwa zaparkowałam swojego nissana obok toyoty Adama. Wysiadłam z auta z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Królowa wróciła! - zaśmiał się.
Pokręciłam głową rozbawiona.
W oczach niektórych można było zobaczyć zdziwienie lub spojrzenie typu 'kim ty do cholery jesteś', ale niektórzy z zadowoleniem patrzyli się na mnie. Jakiś mężczyzna podszedł do mnie.
- Nie sądziłem, że taka mała kobietka jak ty może pokonać DK'a - stanął kilka centymetrów ode mnie jeden z nich.
Był wysokim szatynem o brązowym oczach jak czekolada. Uwydatnione kości policzkowe, duże usta i oczy z dwudniowym zarostem na twarzy. Spodobał się mi.
- Gratulacje - szepnął uśmiechając się. - Jak masz na imię?
Uniosłam w górę brew. Co on taki ciekawski?
- Chcę wiedzieć z kim mam do czynienia. Pokonałaś Stylesa i gadasz z Adamem, który jednak nie odzywa się do byle kogo.
Tym razem ja uśmiechnęłam się.
- Masz rację - zauważyłam. - Pokonałam Stylesa i rozmawiam z Adamem, ale czy to ważne? Teraz nie liczę się tutaj.
Pokonałam dzielącą nas odległość i szepnęłam mu do ucha moje imię, a następnie odeszłam od niego. Z auta wyjęłam fajki i oddaliłam się trochę, czują na plecach czyjś wzrok. Weszłam w mały lasek i usiadłam na pieńku. Z paczki wyjęłam jednego papierosa i zapalniczkę. Zapaliłam jednego i zaciągnęłam się.

- Myślisz, że to dobry pomysł? - zapytałam niepewna.
- Oczywiście, skarbie - uśmiechnął się zadziornie James.
Podszedł do mnie z jointem w ręce. Byliśmy sami pod gołym niebem na plaży przy ledwo palącym się ognisku. Słońce powoli wschodziło, a my w ogóle nie spaliśmy tej nocy.
Odebrałam od niego zielsko i niepewnie włożyłam do buzi. Zaciągnęłam się i od razu tego pożałowałam. wyciągnęłam do z ust i zaczęłam kasłać. James zamiast mi pomóc śmiał się z mojej reakcji.

- Co ty tu robisz? - wzdrygnęłam się na znamy mi głos.
- Czego chcesz? - warknęłam i podniosłam swój wzrok na niego.
Ta sama twarz. Te same usta. Te same oczy. Ta sama perfekcja z dłuższymi włosami.
Moje serce oszalało, gdy na jego twarzy pojawił się piękny uśmiech.
- Gratuluję - stanął centymetr ode mnie; przed twarzą miałam jego genitalia.

Może by tak uderzyć go?

Szybko odgoniłam od siebie tę myśl i wstałam.
- I po to tu przeszedłeś? - prychnęłam.
W jego oczach widziałam szczęście, natomiast w moich pewnie był tylko i wyłącznie gniew.
Nie chciałam z nim rozmawiać. Byłam zbyt słaba. Uczucie jakim go darzyłam było cholernie mocne i gdyby poprosił mnie o loda z pewnością bym mu to zrobiła.
- Witaj z powrotem - szepnął i odszedł.
Co to było?



***

Przepraszam! Dodaję rozdział po tygodniu, ponieważ nie mam w ogóle czasu. Dużo nauki itp a jeszcze nie radzę sobie z francuskim więc sami wiecie :/
Rozdział krótki, ale to taki wstęp do dalszych rozdziałów. Jest kawałek sytuacji z Jamesem (to imię kojarzy mi się z gościem z Top gear cri) i będzie ich więcej, tak samo jak tajemniczego gościa *-*
Kto się cieszy że Rose wygrała? ^^

ZAPRASZAM NA PIERWSZY ROZDZIAŁ SPEEDVILE >>>>> KLIK


LICZĘ NA WASZE KOMENTARZE I ZAPRASZAM NA CZAT XXX 


80mhp - ok. 160 km/h

piątek, 18 września 2015

5. Ride or die

Ubrana w czarne szorty, białą bluzkę i czarne air max wyszłam z mieszkania, wcześniej zamykając je.
Zbiegłam po schodach i pchnęłam ciężkie, drewniane drzwi. Przed swoim samochodem stał Mike z jakąś długonogą brunetką.

Randek mu się zachciało.

Ignorując ich podeszłam do swojego auta. Otworzyłam je i wsiadłam odpalając silnik. Spojrzałam w tylne lusterko. Dziewczyna stała idealnie przed moją rurą wydechową. Nacisnęłam sprzęgło i dodałam gazu, przez co jej krótka sukienka podleciała do góry. Mężczyzna uśmiechnął się, a ona pewnie spaliła buraka. Za pomocą guzika otworzyłam moją szybę i krzyknęłam:
- Kochanie! Musimy jechać po dzieci!
Brunetka coś do niego powiedziała i odeszła szybkim krokiem natomiast Michael podążał w moim kierunku z rozbawieniem na twarzy, które próbował ukryć.
- Wielkie dzięki - mruknął. - A mogło coś z tego być!
- Chyba dziecko - prychnęłam. - Pośpiesz się, bo nie będę czekać wieczności na ciebie.
Pokręcił głową i poszedł do swojego samochodu.

~*~

- Rose! - przytulił mnie Adam. - Tak dawno cię tu nie było.
Zaśmiałam się i oddałam uścisk.
- Ta, ta wiem, ale co dzisiaj? - odsunęłam się od niego.
- To co zawsze, wszyscy cykają się niespodzianek.
Prychnęłam.
Wyścigi z niespodziankami, polegają na tym, iż w pewnym momencie na drodze pojawia się przeszkoda albo jest szybka zmiana trasy. Na każdym takim wyścigu dostaje się GPS'a, bo nie wiesz gdzie masz jechać.
- Cipy - pokręciłam głową, przez co Adam się zaśmiał. - Kiedy jest najbliższy?
- Za dwie minuty, idź się ustaw.
Poklepałam go po plecach i podeszłam do swojego nissana, przy którym stało dwóch wysokich facetów. Zamknęłam maskę, która była otwarta by można było podziwiać silnik.
- Hej, kochaniutka, co ty robisz? - zaczepił mnie jeden.
Obróciłam się do nich twarzą. Obaj patrzyli na mnie jakimś dziwnym wzrokiem.
- Nie muszę się wam tłumaczyć - warknęłam.
- Zadziorna. Lubię takie - zaśmiał się ponuro jeden.
Prychnęłam i wsiadłam do środka. Odpaliłam. Skierowałam się  w stronę startu, gdzie stało już bmw m3, mitsubishi lancer i audi r8.
Stanęłam obok nissana i przyjrzałam się kierowcom.
Czterech mężczyzn. Przystojnych mężczyzn. Dwóch brunetów i jeden blondyn.
Przed nasze maski wyszła blondynka, którą znałam.
- Gotowi? - zapytała.

Na znak, iż jesteśmy gotowi każdy dodał gazu.
Dziewczyna spojrzała na każdego po kolei, a swój wzrok zawiesiła na mnie. Uśmiechnęłam się, na co jej odpowiedziałam tym samym.
- Start!
Szybko wrzuciłam jedynkę i ruszyłam. W przeciągu 3 sekund moja prędkość wynosiła 60 mhp*

~*~

Siedząc na masce swojego samochodu, pijąc wodę, myślałam co tam w Miami. Rozważałam opcję zadzwonienia do Chrisa, ale było około 1 w nocy u nich, więc to odpadało, chyba że latał przy Amelii.
Pozostała jeszcze sytuacja sprzed paru godzin. Veronica i James.
Dlaczego musiała mi o nim przypominać?
Ah, tak. Bo jest wredną suką, wiedzącą o mnie za dużo. Przyjaźń z nią była moim największym błędem.
- Rose, ktoś chce się z tobą ścigać - moje rozmyślenia przerwał głos Michaela.
Podniosłam głowę.
- Kto? - zapytał zdziwiona.
- Chce zostać anonimowy - wzruszył ramionami. - Czekać na starcie.
Zdezorientowana wsiadłam do auta i podjechałam na miejsce rozpoczęcia. Obok mnie była mazda rx7. Szyby miała przyciemniane, przez co nie widziałam kierowcy. W pewnym momencie szyba poszła w dół i ukazała rywala.
- Ride or die.
To są chyba jakieś jaja!
Pieprzony Harry Styles siedział w samochodzie obok i chciał się ścigać.
Zdenerwowana zacisnęłam ręce na kierownicy.

To przez niego nie spałam po nocach. To przez niego płakałam. To przez niego wyjechałam.

***

Hi, hey, hello!
Przybywam do was z nowym rozdziałem, od którego zacznie się cała akcja w tym ff. 
Pojawił się Harry.
Victoria powróci.
Będzie wyjaśnienie całej tej sprawy z Jamesem.

*60 mph - ok. 100 km/h
To tyle z mojej strony :)

Proszę komentujcie, bo to bardzo motywuje! Z każdym komentarzem szybciej będzie pojawiał się rozdział!


niedziela, 13 września 2015

4. Home sweet home + proszę przeczytać notkę x

- Witamy w Los Angeles! - krzyknął entuzjastycznie Michael, gdy przekroczyliśmy granicę miasta.
Zaśmiałam się z jego reakcji. Przyjechał tu ze mną drugi raz, a i tak cieszył się jak małe dziecko na widok lizaka.
Według niego w L.A. są najlepsze samochody, plaże i kobiety. Ostatnim razem jak tu byliśmy to był na mnie zły, że wyjechaliśmy po pięciu dniach, bo mało się ścigał i mało zaliczył.
Byłam strasznie zmęczona całą podróżą, a na dodatek poszłam spać o trzeciej, a wstać mieliśmy o siódmej.
Przyśpieszyłam, ponieważ chciałam być jak najszybciej w domu i położyć się spać. Miałam gdzieś, to że nie będę mogła spać w nocy. I tak chciałam pojechać na wyścigi i porozmawiać ze starymi znajomymi.
W moim mieszkaniu byliśmy po 10 minutach. Gdyby nie moje skróty, stalibyśmy w korku.
Zaparkowałam obok mojego bloku i zgasiłam silnik. Wyszłam z samochodu z leniwym uśmiechem na twarzy. Obok mnie stanął Mike.
-  Home sweet home - powiedziałam zadowolona.
Miami to nie to samo co Los Angeles. Nie czuję się tam jak w domu. Za spokojnie tam.Nie ma napadów czy bójek jak tu. Tam bardzie są bójki taneczne. Tam króluje street dance.
Czułam na sobie wzrok babć, które tu mieszkają chyba odkąd te bloki zostały wybudowane. Zanim się wyprowadziłam strasznie narzekały na mój samochód. Według nich, gdy odpalałam to szyby w ich mieszkania trzęsły się. Bez przesady, mój dodge nie był taki głośny. Są głośniejsze.
Przytuliłam się do Stevensona. Byłam na prawdę zmęczona i myślałam tylko o moim łóżku.
- Spaaaać - ziewnęłam.
Mężczyzna parsknął śmiechem i objął w pasie.
- Kogo my tu mamy!
Wszędzie bym poznała ten głos.
Veronica Reynolds.
- Co ty tu robisz? - warknęłam 'odklejając' się od Michaela.
Uśmiechnęła się kpiąco i podeszła do nas bliżej.
- To twój nowy chłoptaś? - zignorowałam moje pytanie.
Chciałam jej przywalić.
Chciałam jej wybić zęby.
Chciałam jej już nigdy nie widzieć.
Miałam jej dość. Nie chciałam  nią rozmawiać. Już nigdy. Przy niej w środku staję się słaba.
- Tak - przygarnął mnie do swojego boku Mike.
Miałam tak mocno zaciśniętą szczękę, że myślałam, iż zęby mi zaraz złamią.
- Oh... Czyli już nie dajesz dupy? Pamiętasz Jamesa? Nie kochasz go już?
To mnie złamało.

James

Wyrwałam się z uścisku mężczyzny i pobiegłam do klatki. Słyszałam za sobą śmiech Veronici i wołanie mojego imienia przez Michaela. Miałam to w dupie.
Wbiegłam na odpowiednie piętro i wyjęłam z tylnej kieszeni klucze do mieszkania.Drżącymi dłońmi otworzyłam je i weszłam do mieszkania. Zamknęłam drzwi i zjechałam po nich na podłogę.
Jedna łza spłynęła po moim policzku.
Cholernie to boli. Same wypowiedzenie jego imienia wywoływało u mnie smutek i obrzydzenie.
Nie rozumiałam jak można było być takim człowiekiem.
Nie rozumiałam dlaczego on był dla mnie taki ważny wcześniej.
Teraz to tylko niewyżyty dupek szukający łatwych dziewczyn, które potem bierze to burdelu.

~*~

- Heeej, Rose, będzie dobrze - przytulił mnie. - Nic ci nie będzie, nie przy mnie.
Za to uwielbiałam Michaela. Zawsze przytulił i pomógł, było mi źle. Był świetnym przyjacielem.
On nic nie wiedział co mnie spotkało parę lat temu. Nikt nie wie.
Po chwili ciszy powiedział:
- Koniec smutków! Czas pokazać się! Jedziemy na wyścigi, zawsze ci to humor poprawia - uśmiechnął się.
Pokiwałam głową i wyplątałam się z jego uścisku.
- Za dziesięć minut przy samochodach! - krzyknął wychodząc.




***

Po długiej przerwie powracam!
Dopiero dzisiaj mój laptop został naprawiony, dlatego nie było tak długo rozdziału :)

Możecie zagłosować na My Soul Is My Car w TEJ sondzie? Proszę Was bardzo xoxo

15 kom = next
Theme by violette