sobota, 12 grudnia 2015

11. Date

Wytarłam szybko dłonie i udałam się w stronę wyjścia z warsztatu, niestety napotykając obiekt mojego bólu. Chciałam go wyminąć, ale złapał mnie za łokieć.
- Rose, poczekać. Musimy poroz...
- Nie mamy o czym Harry, zostaw mnie - wyswobodziłam się z jego uścisku i czym prędzej wsiadłam do samochodu.
Gdy mnie dotknął moje serce waliło jak oszalałe. Myślałam, że zaraz wyskoczy.
Z jednej strony nie chciałam aby mnie dotykał, a z drugiej żeby to robił  w nieskończoność. Tak bardzo jego pragnęłam. Tak bardzo chciałam go przytulić. Ale nie mogłam.
Odjechałam z piskiem opon prawie wjeżdżając w inny samochód.

~*~

Równo o 19 usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam z kanapy i wygładziłam swoją czarną sukienkę do kolan. Przeszłam do przed pokoju o otworzyłam drzwi.
- Cześć, Came... Co ty tu robisz? - mój nastrój gwałtownie się zmienił.
Byłam nastawiona przyjaźnie i spokojnie do spotkania z Cameronem, ale gdy zobaczyłam Harry'ego w moich drzwiach byłam już zdenerwowana.
- Możemy pogadać? - popatrzył mi w oczy i uśmiechnął się. - Ładnie wyglądasz.
- Nie, Harry nie możemy. Nie mam czasu, zaraz przyjedzie po mnie znajomy.
- Widać, że chyba nie tylko znajomy - zmierzył mnie wzrokiem, a po chwili nasze spojrzenia się spotkały.
Mimo to, że miałam na sobie szpilki nadal był ode mnie wyższy o kilka centymetrów.
Jego oczy były przepiękne. Pełne zieleni. Ale widać w nich było smutek i ból, ale dlaczego?
Usłyszałam kroki na korytarzu, a po chwili zza Harrym pojawił się uśmiechnięty Hood.
- Witam, panno Rosalie - uśmiechnął szeroko.
- Witam, pana Camerona - odwzajemniłam uśmiech, ignorując Stylesa.
- Jest pani gotowa, na naszą randkę?
- Ależ oczywiście, tylko zamknę mieszkanie.
Chwyciłam klucze i małą torebkę z telefonem w środku i zamknęłam drzwi.
- Pa, Harry - spojrzałam na Harry'ego, który był cały spięty i zły.
- Ta, cześć - odszedł szturchając ramieniem Hooda.
Cameron nic z tego sobie nie zrobił tylko podszedł do mnie i oferował mi ramię. Przyjęłam jego propozycję i zeszliśmy razem po schodach do jego samochodu. Przed moją kamienicą stał Aston Martin DB9. Spojrzałam na niego z uznaniem.
- Załapałeś plusa - zaśmiałam się a on ze mną.

***

Hej! Długo mnie tutaj nie było..... przepraszam! Ale ostatnio dużo narozrabiałam (wylądowałam u dyrektora) więc moja kara... lepiej nie gadać. I jeszcze mam masę nauki ale zaliczyłam już prawie wszystko. *eeeyy* 
Zbliża się również okres świąt więc postaram się jeszcze dodać do końca miesiąca max 5 rozdziałów :)
Dziękuje za Waszą cierpliwość <3 Kocham Was! 

Jeśli przecztał*ś rozdział zostaw po Sobie komentarz. To bardzo motywuje!

niedziela, 6 grudnia 2015

10. Facebook

Minęło kilka dni od mojego spotkania z Harrym w warsztacie. Od tamtego czasu siedziałam cały czas w domu. Micheala nie widywałam często bo albo spał, albo chodził na imprezy. Faceci z FBI nie odzywali się i dobrze. Nadal nie potrafiłam zrozumieć dlaczego zgodziłam się na ten chory układ. Kilka razy dzwoniłam do Chrisa pytając się jak u nich. Mężczyzna mówił, że wszystko dobrze, ale potem było słychać głos Amelii, która krzyczała, żeby mówił lepiej za siebie. Z Cameronem nie miałam kontaktu od dłuższego czasu, przez co jednak nie byłam zbytnio zadowolona.
- Rosie! - usłyszałam głos dobiegający z łazienki.
- Czego? - krzyknęłam.
- Podaj mi ręcznik! Wisi na suszarce w salonie!
Westchnęłam i podniosłam się z kanapy. Chwyciłam materiał i powolnym krokiem ruszyłam w stronę Stevensona.
- Rose! Rusz te swoje seksowne dupsko!
Pokręcił rozbawiona głową i otworzyłam drzwi od łazienki. Odłożyłam ręcznik na toaletę i wyszłam, zamykając za sobą drzwi.
Znudzona poszłam do swojego pokoju i wzięłam na kolana laptopa. Weszłam na Facebook'a i przeglądałam różne strony i grupy.

Cameron Hood wysłał ci zaproszenie do znajomych 

Na zdjęciu profilowym był dobrze mi znany mężczyzna, więc zaakceptowałam zaproszenie. Po kilku sekundach pojawiło się okienko czatu.

Cameron: Cześć :)
Rose: Witaj zacny człowieku
Cameron: Boże, jak formalnie. Pozwól że zacznę jeszcze raz. Witam pannę Rose. Jak panienka się miewa?
Rose: Bardzo dobrze, a pan?
Cameron: Wyśmienicie. Piszę do panienki, gdyż mam pewną sprawę.
Rose: A więc zamieniam się w słuch.
Cameron: Czy jest opcja abym mógł z panią zaprosić na kolację jutro o 19?

Słucham?
Patrzyłam się w ekran i nie mogłam uwierzyć. Nie wiedziałam co napisać. Zaskoczył mnie swoją propozycją i to bardzo. Znaliśmy się na prawdę krótko, a on zaprasza mnie na kolację.
Nie chciałam w jakiś sposób go zranić. Lubiłam go.

Rose: Oczywiście, że jest taka opcja.

~*~

Następnego dnia obudziłam się o jedenastej. Poszłąm do łazienki, umyłam się i ubrałam w czarne rurki, bluzkę z napisem "Need for speed" i zjadłam śniadanie. Pojechałam do Adama i pogadałam z nim, a przy okazji pomagałam. Śmiałam się wtedy jak nigdy dotąd. Aż mnie brzuch bolał. Po 16 zaczęłam się zbierać. Poszłam umyć ręce. Wycierając je w ręcznik usłyszałam bardzo dobrze mi znany głos.

Czy ja zawszę muszę na niego trafiać? 

piątek, 30 października 2015

Przepraszam

Mój laptop znowu nawala ;-; wirus którego nikt nie umie wypędzić nasila się i internet mi wariuje ._. Wiem że zawiodłam Was ale przez jakiś czas nie będzie tutaj rozdziałów :// Bardzo Was przepraszam :'( Ale dziękuje za 17 komentarzy pod ostatnim rozdziałem :') Jesteście najlepsi! <3

niedziela, 25 października 2015

9. Lots of problems

- Czyli... Czyli co ja bym miała robić? - zapytałam niepewnie.
- Być na nasze każde wezwanie. Nie ważne czy jesz kolację z Jay'em Z, czy jesteś w łóżku z Kanye West'em - masz się stawić w ciągu piętnastu minut.
Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem zasady. Mężczyźni wstali i oznajmili, że wychodzą oraz że mam nie opuszczać stanu przez czas bliżej nie określony chyba, że otrzymam pozwolenie i osobę towarzyszącą.

To chyba są pieprzone żarty! Na co ja się zgodziłam?!

Po chwili ponownie była sama w domu. Zamknęłam drzwi na klucz i zdjęłam ubrania pozostając w samej bieliźnie. Było wtedy około pierwszej w nocy, a myśli nie chciały opuścić mojej głowy. Brak pozwolenia na powrót do Miami co się wiąże z opuszczeniem porodu Amelii, Cameron, który swoją drogą wydaje się być fajny, Harry, James i Veronica.
Nie wiem co mam jej powiedzieć. Tak bardzo chciałam być na jej porodzie i zobaczyć dziecko. Zobaczyć ją i Chrisa szczęśliwych, a nie ją wkurwioną przez te hormony, a jego zmęczonego przez jej zachowanie.
Cameron to inna sprawa... Nie znam go, ale wokół niego panuje taka dziwna pozytywna aura. Owszem jestem dla niego suką (jak dla wszystkich), ale jednak w jakiś sposób go lubię. To jak pomógł mi, a raczej wymienił za mnie koło, było słodkie. Nikt nigdy nie pomógł mi, bo tak na prawdę nigdy nie prosiłam się o pomoc. Każdy dobrze wiedział, że potrafię o siebie zadbać i nie jestem typową kobietą.
A Harry... To trudna sprawa. Gdy przeszedł do mnie wtedy do lasku z jednej strony cieszyłam się, a z drugiej nie chciałam go widzieć czy znać. W końcu kto chciałby rozmawiać z osobą, która dała ci kosza? Odpowiedź jest prosta - oczywiście, że nie!
Jednak to nie Harry jest tutaj największym problemem, a raczej James i Veronica. Boję się, że ona sprowadzi go tutaj i moje życie pójdzie pieprzyć się do końca. Nie dadzą mi żyć, a nie mogę nigdzie wyjeżdżać przez pieprzony układ z FBI. Nie mam bladego pojęcia dlaczego na to się zgodziłam. Przecież mogłam uniknąć pójścia do więzienia uciekając, na przykład do Brazylii z moją rodziną. Thomas i Dominic mówili o trzydziestoletnim wyroku jeżeli sędzia miałby dobry dzień.
Sięgnęłam po czekoladę i wzięłam spory kęs.
Już mam dość a to dopiero początek wszystkiego.

~*~

Rano obudziły mnie dźwięki dochodzące z pokoju obok.
- Litości - jęknęłam w poduszkę, a drugą zakryłam uszy.
Wiem, że seks rano jest najlepszy, ale zlituj się! Ja tu próbowałam spać!
Gdy jęki i krzyki stawały się co raz głośniejsze, wstałam i zaczęłam walić pięścią w ścianę.
- Ciszej! - krzyknęłam.
Potem było tylko 'oh, Mikey!' i upragniona cisza.
Wiedziałam, że już nie zasnę, więc z szafy wyjęłam czystą bieliznę, czarne rurki i niebieski top. Wzięłam ciuchy i skierowałam się o łazienki gdzie umyłam zęby, uczesałam się i ubrałam. Gotowa wyszłam z pomieszczenia i poszłam do kuchni zrobić sobie kanapkę  z serem i pomidorem. Po zjedzonym śniadaniu wyszłam z mieszkania i pojechałam do warsztatu Adama. Musiałam mu powiedzieć  o ostatnich wydarzeniach. Zastałam swojego przyjaciela grzebiącego przy cryslerze. Podeszłam do niego i odchrząknęłam.
- O, cześć, Rose - podniósł ubabraną głowę znad silnika.
- Cześć - westchnęłam.
- Co jest? - odkręcił jedną ze świec samochodowych.

~*~

- Ja pierdole, ale się porobiło - skomentował Adam, gdy opowiedziałam mu o wszystkim.
- Co ty nie powiesz - prychnęłam.
Przejechałam dłonią po włosach, zgarniając je z twarzy.
Dlaczego co najgorsze zawsze trafia się mnie? Dlaczego jebana dziwka Reynolds czepiła się właśnie mnie? Dlaczego nie mogę mieć świętego spokoju?!
- Nie chcę nic mówić, ale Styles  za niedługo będzie -  popatrzył na mnie niepewnie.
- Kurwa - zamknęłam oczy i położyłam się na skórzanej kanapie w jego gabinecie. - Oh, pierdolić go. Masz jakiś samochód dla mnie?
Mężczyzna powiedział, że jak chcę to mogę zabrać się za wymianę sprzęgła w camaro. Powoli podniosłam się i wyszłam z pomieszczenia podążając za Adamem. Niestety do warsztatu właśnie wchodził Harry.
Udając, że go nie widzę podeszłam do chevroleta i zaczęłam grzebać.


***
No cóż... Rose się zgodziła i żałuje, biedna kobita :'(
Rozdział nijaki, jakiś taki dziwny :/ W następny będzie trochę Harry'ego, trochę Camerona i trochę Amelii z Chrisem ^^
Dziękuję za 16 komentarzy pod ostatnim rozdziale! Jesteście cnuvbsdugwe <3

14 komentarzy = next

czwartek, 22 października 2015

8. FBI

Wróciwszy do domu nikogo nie zastałam. Na moim łóżku leżała malutka, żółta karteczka oznajmująca, że Michael pojechał do jakiegoś klubu. Niech bawi się dobrze.
Ściągnęłam z siebie mokre ubrana i pozostawiłam je na podłodze. Naga weszłam do łazienki i odkręciłam ciepłą wodę wcześniej zatykając wannę. Dodałam trochę żelu pod prysznic by utworzyła się piana.Po chwili leżałam w wodzie, zanurzona po samą brodę i zamknęłam oczy.

- Dajesz Rose! - krzyknął James.
Stał całkowicie nagi w wodzie. Byliśmy całą grupą na grillu, ale z ósemki osób została tylko nasza dwójka. Chłopak zachęcał mnie do popływania z nim nago, ale ja nie byłam pewna.
- Ciepła woda? - zapytałam.
James kiwnął potwierdzająco głową. Z westchnieniem zdjęłam z siebie bluzkę i spojrzałam na chłopaka. Jego oczy świeciły się, ale nie było to porównywalne z tym jak stanęłam całkowicie naga przed nim. Powoli wchodziłam do wody. Nie była taka zła. Wiedziałam, że tak to będę wchodzić wieczność dlatego wycofałam się. Czułam na sobie jego wzrok, więc wzięłam rozbieg i wpadłam do wody chichotając.

Podskoczyłam wystraszona, gdy ktoś zaczął dobijać się do frontowych drzwi. Zdezorientowana wyszłam z wanny i wytarłam się ręcznikiem, a następnie narzuciłam na siebie szlafrok. Ruszyłam w kierunku drzwi i spojrzałam przez wizjer.
- Co do kurwy - szepnęłam.
Zza drewnianą powłoką stała dwójka mężczyzn ubranych na czarno z okularami przeciwsłonecznymi na oczach.
Byłam przestraszona.  Nie wiedziałam czego chcą bo tak na prawdę to ostatnio nie robiłam "złych" rzeczy. Znaczy nie zabiłam nikogo.
Z małej szafeczki w salonie wyjęłam spluwę. Po raz kolejny rozległo się walenie w drzwi.
- Już! - krzyknęłam.
Uchyliłam lekko drzwi, zahaczając stopę tak, aby dalej nie mogli ich otworzyć.
- Rose Martin? - zapytał jeden; miał  bardzo głęboki głos.
- Możliwe - odparłam z przekąsem.
Popchnął drzwi, ale bez rezultatu.
- Proszę nas wpuścić.
Zaśmiałam się.
- A kim wy jesteście?
- Jesteśmy z FBI.
Przełknęłam ślinę.

FBI? Ale jak? Czemu?

Odłożyłam broń i wpuściłam ich do mieszkania.
-Proszę mi dać pięć minut - powiedziałam i zniknęłam w swoim pokoju.
Zamknęłam go z zrzuciłam z siebie szlafrok. Ubrałam bieliznę a na nią czarne rurki i biały T-Shirt z jakimś nadrukiem. Wstąpiłam jeszcze na chwilę do łazienki i wypuściłam z wanny wodę oraz przejrzałam się w lustrze. Jakkolwiek wyglądałam więc wyszłam do mężczyzn. Rozglądali się po salonie w ogóle nie krępując się.
- Może usiądziemy? - zwróciłam na siebie uwagę.
Zajęli miejsca na kanapie, natomiast ja na krześle naprzeciw ich. Nie mieli już okularów.
- Rosalie...
- Rose - poprawiłam.
- A więc Rose. Jestem Thomas Ellen, a to Dominic Watson. Pracujemy dla...
- FBI. Tak wiem - przerwałam mu. - Ale o co chodzi?
Thomas to wysoki brunet z drobnymi lokami i czekoladowymi oczami. Na moje oko około trzydziestu pięciu lat. Dominic był jego przeciwieństwem. Średniego wzrostu blondyn z niebieskimi jak ocean oczami. Mógł być o dziesięć lat młodszy od Thomasa.
- Mamy dla ciebie układ - kontynuował Thomas.
- A więc słucham - oparłam się o krzesło.
- Pracuj dla FBI.
Zaśmiałam się głośno na jego słowa.

***

Witam w nowym rozdziale :)
Podoba się Wam on? Jak myślicie o co chodzi? ^^
I jeszcze te wspomnienie z Jamesem :') Postaram się częściej je dodawać jeżeli chcecie :)
Coś słabo z komentarzami :/ Więc jeżeli będzie 13+ kom wstawiam od razu 9 rozdział (oczywiście dajcie mi wrócić ze sql, zjeść etc)

13 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ

środa, 14 października 2015

7. What do you want?

Następnego dnia, a raczej nocy, wybrałam się na zakupy. Michael ściągnął kogoś do mieszkania, a że nie chciałam mu przeszkadzać ulotniłam się do sklepu. W taki oto sposób chodzę po jakimś supermarkecie o 22.
Na dworze wiatr łamał niektóre gałęzie, a pojedyncze krople spadały na samochody powodując hałas.
Wsadziłam do koszyka dwa chleby i poszłam w stronę półek ze słodyczami.

Czeka mnie ciężka noc - muszę mieć co podjadać.

Wzięłam dwie czekolady, tabliczkę dużej czekolady i dwie paczki chipsów. W drodze do kasy zgarnęłam trzy batony. Zapłaciłam i wyszłam ze sklepu z dwiema siatkami. Otworzyłam bagażnik nissana i wrzuciłam do niego torby. Szybko weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Włożyłam kluczyk do stacyjki i odpaliłam. Komputer samochodowy pokazywał, że coś się stało z przednią prawą oponą. Irytowana wyszłam z ciepłego środka auta i poszłam sprawdzić co się stało.
- Bez jaj! - krzyknęłam wkurzona.
Opona była przebita i wyglądało to jakby ktoś wbił w nią nóż.
Poszłam wyjąć kluczyk ze stacyjki, a następnie otworzyłam bagażnik i poszukałam lewarka.
- Tylko kurwa nie mów, że go nie mam... - mruknęłam.
Znalazłam wszystkie potrzebne klucze do odkręcenia koła, ale nigdy nie widziałam lewarka. Wiatr wiał cholernie mocno, a deszcz wcale mi nie pomagał. Po kilku minutach zaczęłam działać. Podniosłam samochód na odpowiednią wysokość i chwyciłam klucz.
Włosy kleiły mi się do twarzy, bluzka i spodnie były przemoknięte, a do tego wiatr.

Kimkolwiek jesteś dorwę cię za zniszczenie mojego samochodu.

Wystraszyłam się, gdy poczułam czyjąś dużą dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam się gwałtownie przyszykowana do ataku. Za mną stał ten sam mężczyzna co wczoraj zaczepił mnie na wyścigach.
Mokre włosy kleiły mu się do czoła, a mokre ubrania przylegały do ciała ukazując zarys mięśni. Ciało miał pewnie jak bóg.
- Czego chcesz? - warknęłam i z powrotem odwróciłam się w stronę koła.
Odkręciłam ostatnią śrubę i wyciągnęłam oponę. Przetoczyłam ją pod bagażnik pod czujnym wzrokiem nieznajomego.
- Ubrudzisz się, Rose.
- A czy wyglądam na dziewczynę, która boi umazać się smarem? - prychnęłam.
Wyjęłam reklamówki i postawiłam je na ziemi. Wyjęłam zapasowe koło i pęknięte wsadziłam w odpowiednie miejsce, a na nie siatki. Wzięłam w ręce koło i podeszłam do mężczyzny, który klęczał przy kluczach.
- Daj mi to i idź pod dach - rozkazał.
- Co? Nie! Zostaw to.
Nie posłuchał mnie tylko tkwił w swoi miejscu czekając na mój ruch.
- Ja mam czas - uśmiechnął się.
Gdyby nie pogoda walczyłabym z nim, ale miałam po dziurki w nosie tego deszczu. Z westchnieniem oddałam mu rzecz i poszłam pod daszek supermarketu.
Kim on jest i dlaczego naprawia mój samochód? Nawet nie znałam jego imienia, a pozwoliłam dotykać moje cudeńko.

Niech znajdę chociaż małe zadrapanie na lakierze, a oderwę mu jaja.

 Podczas swojego trzy minutowego stania rozmyślałam o nim. Kim jest, gdzie mieszka, ile ma lat...
- Gotowe! - krzyknął.
Ruszyłam w kierunku samochodu. Lewarka już nie było, klucze pochowane. Pomyślałam, że w rama rekompensaty odwiozę go... gdziekolwiek.
- Może podwieźć cię? - zaproponowałam.
Nie czekając na odpowiedź wsiadł do środka samochodu i odpaliłam silnik. Jak będzie chciał to wsiądzie.
Włączyłam radio, a drzwi od strony pasażera otworzyły się. Podkręciłam trochę ogrzewanie, bo za pewne nie tylko mi było zimno. Z naszych włosów kapała woda a ubrania były przemoczone. Mój jasnoniebieski top z pewnością ukazywał mój granatowy stanik z koronką.
- Gdzie mam jechać? - wyjechałam z parkingu mieląc kołami.

~*~

- Dzięki za pomoc...?
- Cameron - powiedział swoje imię z uśmiechem a ustach.
Odwzajemniłam uśmiech. Mężczyzna pochylił się w moją stronę i złożył buziaka na moim policzku.
- Dobranoc, Rose - wyszedł z pojazdu.
Co jest z tymi facetami?!


~*~

Dam, dam dammm
W końcu go napisałam ;-; jest w chuj krótki i no nie za fajny .-.
Przepraszam, że jest on po dwóch tygodniach, ale ja jak to ja dostałam szlaban na laptopa ehh
Liczę na Wasze komentarze x

środa, 30 września 2015

6. What's ur name?

Zdenerwowana zacisnęłam ręce na kierownicy. Gotowało się we mnie, ale jednak czułam te motyle w brzuchu.
Nie miałam powodu by być na niego zła. Nie wiedziałam dlaczego tak zareagowałam na niego. On tak na prawdę nic nie zrobił mi, powiedział tylko, że nic do mnie nie czuje. To ja się wkopałam.
Przed nas wyszła kolejna kobieta ubrana w szorty odsłaniające pupę, top odsłaniający brzuch i szpilki. Uniosła ręce w górę patrząc na Harry'ego. Poczułam się zazdrosna.
- Start! - krzyknęła bardzo piskliwie.
Miałam bardzo udany start. Nie mieliłam kołami jak Styles, dzięki czemu od początku byłam na prowadzeniu. Na prostej rozwinęłam prędkość do 80 mhp*, a pierwszy zakręt pokonałam poślizgiem. W lusterku widziałam jak Harry najeżdżał na mój zderzak próbując mnie wystraszyć. Parsknęłam i podałam gazu gładko wyjeżdżając na kolejną prostą. Następnie tak zwana 'eSka' (dwa zakręty pod rząd), czyli mój ulubiony fragment wyścigu. Na ostatniej prostej Harry dorównał mi. Jechaliśmy łeb w łeb. Spojrzałam w lewo. Jego wzrok zamiast być skupiony na drodze, to wpatrywał się we mnie. Jechaliśmy tak krótką chwilę, ponieważ wyprzedziłam go i wygrałam.
Zadowolona ze swojego małego zwycięstwa zaparkowałam swojego nissana obok toyoty Adama. Wysiadłam z auta z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Królowa wróciła! - zaśmiał się.
Pokręciłam głową rozbawiona.
W oczach niektórych można było zobaczyć zdziwienie lub spojrzenie typu 'kim ty do cholery jesteś', ale niektórzy z zadowoleniem patrzyli się na mnie. Jakiś mężczyzna podszedł do mnie.
- Nie sądziłem, że taka mała kobietka jak ty może pokonać DK'a - stanął kilka centymetrów ode mnie jeden z nich.
Był wysokim szatynem o brązowym oczach jak czekolada. Uwydatnione kości policzkowe, duże usta i oczy z dwudniowym zarostem na twarzy. Spodobał się mi.
- Gratulacje - szepnął uśmiechając się. - Jak masz na imię?
Uniosłam w górę brew. Co on taki ciekawski?
- Chcę wiedzieć z kim mam do czynienia. Pokonałaś Stylesa i gadasz z Adamem, który jednak nie odzywa się do byle kogo.
Tym razem ja uśmiechnęłam się.
- Masz rację - zauważyłam. - Pokonałam Stylesa i rozmawiam z Adamem, ale czy to ważne? Teraz nie liczę się tutaj.
Pokonałam dzielącą nas odległość i szepnęłam mu do ucha moje imię, a następnie odeszłam od niego. Z auta wyjęłam fajki i oddaliłam się trochę, czują na plecach czyjś wzrok. Weszłam w mały lasek i usiadłam na pieńku. Z paczki wyjęłam jednego papierosa i zapalniczkę. Zapaliłam jednego i zaciągnęłam się.

- Myślisz, że to dobry pomysł? - zapytałam niepewna.
- Oczywiście, skarbie - uśmiechnął się zadziornie James.
Podszedł do mnie z jointem w ręce. Byliśmy sami pod gołym niebem na plaży przy ledwo palącym się ognisku. Słońce powoli wschodziło, a my w ogóle nie spaliśmy tej nocy.
Odebrałam od niego zielsko i niepewnie włożyłam do buzi. Zaciągnęłam się i od razu tego pożałowałam. wyciągnęłam do z ust i zaczęłam kasłać. James zamiast mi pomóc śmiał się z mojej reakcji.

- Co ty tu robisz? - wzdrygnęłam się na znamy mi głos.
- Czego chcesz? - warknęłam i podniosłam swój wzrok na niego.
Ta sama twarz. Te same usta. Te same oczy. Ta sama perfekcja z dłuższymi włosami.
Moje serce oszalało, gdy na jego twarzy pojawił się piękny uśmiech.
- Gratuluję - stanął centymetr ode mnie; przed twarzą miałam jego genitalia.

Może by tak uderzyć go?

Szybko odgoniłam od siebie tę myśl i wstałam.
- I po to tu przeszedłeś? - prychnęłam.
W jego oczach widziałam szczęście, natomiast w moich pewnie był tylko i wyłącznie gniew.
Nie chciałam z nim rozmawiać. Byłam zbyt słaba. Uczucie jakim go darzyłam było cholernie mocne i gdyby poprosił mnie o loda z pewnością bym mu to zrobiła.
- Witaj z powrotem - szepnął i odszedł.
Co to było?



***

Przepraszam! Dodaję rozdział po tygodniu, ponieważ nie mam w ogóle czasu. Dużo nauki itp a jeszcze nie radzę sobie z francuskim więc sami wiecie :/
Rozdział krótki, ale to taki wstęp do dalszych rozdziałów. Jest kawałek sytuacji z Jamesem (to imię kojarzy mi się z gościem z Top gear cri) i będzie ich więcej, tak samo jak tajemniczego gościa *-*
Kto się cieszy że Rose wygrała? ^^

ZAPRASZAM NA PIERWSZY ROZDZIAŁ SPEEDVILE >>>>> KLIK


LICZĘ NA WASZE KOMENTARZE I ZAPRASZAM NA CZAT XXX 


80mhp - ok. 160 km/h
Theme by violette