środa, 14 października 2015

7. What do you want?

Następnego dnia, a raczej nocy, wybrałam się na zakupy. Michael ściągnął kogoś do mieszkania, a że nie chciałam mu przeszkadzać ulotniłam się do sklepu. W taki oto sposób chodzę po jakimś supermarkecie o 22.
Na dworze wiatr łamał niektóre gałęzie, a pojedyncze krople spadały na samochody powodując hałas.
Wsadziłam do koszyka dwa chleby i poszłam w stronę półek ze słodyczami.

Czeka mnie ciężka noc - muszę mieć co podjadać.

Wzięłam dwie czekolady, tabliczkę dużej czekolady i dwie paczki chipsów. W drodze do kasy zgarnęłam trzy batony. Zapłaciłam i wyszłam ze sklepu z dwiema siatkami. Otworzyłam bagażnik nissana i wrzuciłam do niego torby. Szybko weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Włożyłam kluczyk do stacyjki i odpaliłam. Komputer samochodowy pokazywał, że coś się stało z przednią prawą oponą. Irytowana wyszłam z ciepłego środka auta i poszłam sprawdzić co się stało.
- Bez jaj! - krzyknęłam wkurzona.
Opona była przebita i wyglądało to jakby ktoś wbił w nią nóż.
Poszłam wyjąć kluczyk ze stacyjki, a następnie otworzyłam bagażnik i poszukałam lewarka.
- Tylko kurwa nie mów, że go nie mam... - mruknęłam.
Znalazłam wszystkie potrzebne klucze do odkręcenia koła, ale nigdy nie widziałam lewarka. Wiatr wiał cholernie mocno, a deszcz wcale mi nie pomagał. Po kilku minutach zaczęłam działać. Podniosłam samochód na odpowiednią wysokość i chwyciłam klucz.
Włosy kleiły mi się do twarzy, bluzka i spodnie były przemoknięte, a do tego wiatr.

Kimkolwiek jesteś dorwę cię za zniszczenie mojego samochodu.

Wystraszyłam się, gdy poczułam czyjąś dużą dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam się gwałtownie przyszykowana do ataku. Za mną stał ten sam mężczyzna co wczoraj zaczepił mnie na wyścigach.
Mokre włosy kleiły mu się do czoła, a mokre ubrania przylegały do ciała ukazując zarys mięśni. Ciało miał pewnie jak bóg.
- Czego chcesz? - warknęłam i z powrotem odwróciłam się w stronę koła.
Odkręciłam ostatnią śrubę i wyciągnęłam oponę. Przetoczyłam ją pod bagażnik pod czujnym wzrokiem nieznajomego.
- Ubrudzisz się, Rose.
- A czy wyglądam na dziewczynę, która boi umazać się smarem? - prychnęłam.
Wyjęłam reklamówki i postawiłam je na ziemi. Wyjęłam zapasowe koło i pęknięte wsadziłam w odpowiednie miejsce, a na nie siatki. Wzięłam w ręce koło i podeszłam do mężczyzny, który klęczał przy kluczach.
- Daj mi to i idź pod dach - rozkazał.
- Co? Nie! Zostaw to.
Nie posłuchał mnie tylko tkwił w swoi miejscu czekając na mój ruch.
- Ja mam czas - uśmiechnął się.
Gdyby nie pogoda walczyłabym z nim, ale miałam po dziurki w nosie tego deszczu. Z westchnieniem oddałam mu rzecz i poszłam pod daszek supermarketu.
Kim on jest i dlaczego naprawia mój samochód? Nawet nie znałam jego imienia, a pozwoliłam dotykać moje cudeńko.

Niech znajdę chociaż małe zadrapanie na lakierze, a oderwę mu jaja.

 Podczas swojego trzy minutowego stania rozmyślałam o nim. Kim jest, gdzie mieszka, ile ma lat...
- Gotowe! - krzyknął.
Ruszyłam w kierunku samochodu. Lewarka już nie było, klucze pochowane. Pomyślałam, że w rama rekompensaty odwiozę go... gdziekolwiek.
- Może podwieźć cię? - zaproponowałam.
Nie czekając na odpowiedź wsiadł do środka samochodu i odpaliłam silnik. Jak będzie chciał to wsiądzie.
Włączyłam radio, a drzwi od strony pasażera otworzyły się. Podkręciłam trochę ogrzewanie, bo za pewne nie tylko mi było zimno. Z naszych włosów kapała woda a ubrania były przemoczone. Mój jasnoniebieski top z pewnością ukazywał mój granatowy stanik z koronką.
- Gdzie mam jechać? - wyjechałam z parkingu mieląc kołami.

~*~

- Dzięki za pomoc...?
- Cameron - powiedział swoje imię z uśmiechem a ustach.
Odwzajemniłam uśmiech. Mężczyzna pochylił się w moją stronę i złożył buziaka na moim policzku.
- Dobranoc, Rose - wyszedł z pojazdu.
Co jest z tymi facetami?!


~*~

Dam, dam dammm
W końcu go napisałam ;-; jest w chuj krótki i no nie za fajny .-.
Przepraszam, że jest on po dwóch tygodniach, ale ja jak to ja dostałam szlaban na laptopa ehh
Liczę na Wasze komentarze x

9 komentarzy:

Theme by violette