piątek, 30 października 2015
Przepraszam
Mój laptop znowu nawala ;-; wirus którego nikt nie umie wypędzić nasila się i internet mi wariuje ._. Wiem że zawiodłam Was ale przez jakiś czas nie będzie tutaj rozdziałów :// Bardzo Was przepraszam :'( Ale dziękuje za 17 komentarzy pod ostatnim rozdziałem :') Jesteście najlepsi! <3
niedziela, 25 października 2015
9. Lots of problems
- Czyli... Czyli co ja bym miała robić? - zapytałam niepewnie.
- Być na nasze każde wezwanie. Nie ważne czy jesz kolację z Jay'em Z, czy jesteś w łóżku z Kanye West'em - masz się stawić w ciągu piętnastu minut.
Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem zasady. Mężczyźni wstali i oznajmili, że wychodzą oraz że mam nie opuszczać stanu przez czas bliżej nie określony chyba, że otrzymam pozwolenie i osobę towarzyszącą.
To chyba są pieprzone żarty! Na co ja się zgodziłam?!
Po chwili ponownie była sama w domu. Zamknęłam drzwi na klucz i zdjęłam ubrania pozostając w samej bieliźnie. Było wtedy około pierwszej w nocy, a myśli nie chciały opuścić mojej głowy. Brak pozwolenia na powrót do Miami co się wiąże z opuszczeniem porodu Amelii, Cameron, który swoją drogą wydaje się być fajny, Harry, James i Veronica.
Nie wiem co mam jej powiedzieć. Tak bardzo chciałam być na jej porodzie i zobaczyć dziecko. Zobaczyć ją i Chrisa szczęśliwych, a nie ją wkurwioną przez te hormony, a jego zmęczonego przez jej zachowanie.
Cameron to inna sprawa... Nie znam go, ale wokół niego panuje taka dziwna pozytywna aura. Owszem jestem dla niego suką (jak dla wszystkich), ale jednak w jakiś sposób go lubię. To jak pomógł mi, a raczej wymienił za mnie koło, było słodkie. Nikt nigdy nie pomógł mi, bo tak na prawdę nigdy nie prosiłam się o pomoc. Każdy dobrze wiedział, że potrafię o siebie zadbać i nie jestem typową kobietą.
A Harry... To trudna sprawa. Gdy przeszedł do mnie wtedy do lasku z jednej strony cieszyłam się, a z drugiej nie chciałam go widzieć czy znać. W końcu kto chciałby rozmawiać z osobą, która dała ci kosza? Odpowiedź jest prosta - oczywiście, że nie!
Jednak to nie Harry jest tutaj największym problemem, a raczej James i Veronica. Boję się, że ona sprowadzi go tutaj i moje życie pójdzie pieprzyć się do końca. Nie dadzą mi żyć, a nie mogę nigdzie wyjeżdżać przez pieprzony układ z FBI. Nie mam bladego pojęcia dlaczego na to się zgodziłam. Przecież mogłam uniknąć pójścia do więzienia uciekając, na przykład do Brazylii z moją rodziną. Thomas i Dominic mówili o trzydziestoletnim wyroku jeżeli sędzia miałby dobry dzień.
Sięgnęłam po czekoladę i wzięłam spory kęs.
Już mam dość a to dopiero początek wszystkiego.
~*~
Rano obudziły mnie dźwięki dochodzące z pokoju obok.
- Litości - jęknęłam w poduszkę, a drugą zakryłam uszy.
Wiem, że seks rano jest najlepszy, ale zlituj się! Ja tu próbowałam spać!
Gdy jęki i krzyki stawały się co raz głośniejsze, wstałam i zaczęłam walić pięścią w ścianę.
- Ciszej! - krzyknęłam.
Potem było tylko 'oh, Mikey!' i upragniona cisza.
Wiedziałam, że już nie zasnę, więc z szafy wyjęłam czystą bieliznę, czarne rurki i niebieski top. Wzięłam ciuchy i skierowałam się o łazienki gdzie umyłam zęby, uczesałam się i ubrałam. Gotowa wyszłam z pomieszczenia i poszłam do kuchni zrobić sobie kanapkę z serem i pomidorem. Po zjedzonym śniadaniu wyszłam z mieszkania i pojechałam do warsztatu Adama. Musiałam mu powiedzieć o ostatnich wydarzeniach. Zastałam swojego przyjaciela grzebiącego przy cryslerze. Podeszłam do niego i odchrząknęłam.
- O, cześć, Rose - podniósł ubabraną głowę znad silnika.
- Cześć - westchnęłam.
- Co jest? - odkręcił jedną ze świec samochodowych.
~*~
- Ja pierdole, ale się porobiło - skomentował Adam, gdy opowiedziałam mu o wszystkim.
- Co ty nie powiesz - prychnęłam.
Przejechałam dłonią po włosach, zgarniając je z twarzy.
Dlaczego co najgorsze zawsze trafia się mnie? Dlaczego jebana dziwka Reynolds czepiła się właśnie mnie? Dlaczego nie mogę mieć świętego spokoju?!
- Nie chcę nic mówić, ale Styles za niedługo będzie - popatrzył na mnie niepewnie.
- Kurwa - zamknęłam oczy i położyłam się na skórzanej kanapie w jego gabinecie. - Oh, pierdolić go. Masz jakiś samochód dla mnie?
Mężczyzna powiedział, że jak chcę to mogę zabrać się za wymianę sprzęgła w camaro. Powoli podniosłam się i wyszłam z pomieszczenia podążając za Adamem. Niestety do warsztatu właśnie wchodził Harry.
Udając, że go nie widzę podeszłam do chevroleta i zaczęłam grzebać.
- Być na nasze każde wezwanie. Nie ważne czy jesz kolację z Jay'em Z, czy jesteś w łóżku z Kanye West'em - masz się stawić w ciągu piętnastu minut.
Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem zasady. Mężczyźni wstali i oznajmili, że wychodzą oraz że mam nie opuszczać stanu przez czas bliżej nie określony chyba, że otrzymam pozwolenie i osobę towarzyszącą.
To chyba są pieprzone żarty! Na co ja się zgodziłam?!
Po chwili ponownie była sama w domu. Zamknęłam drzwi na klucz i zdjęłam ubrania pozostając w samej bieliźnie. Było wtedy około pierwszej w nocy, a myśli nie chciały opuścić mojej głowy. Brak pozwolenia na powrót do Miami co się wiąże z opuszczeniem porodu Amelii, Cameron, który swoją drogą wydaje się być fajny, Harry, James i Veronica.
Nie wiem co mam jej powiedzieć. Tak bardzo chciałam być na jej porodzie i zobaczyć dziecko. Zobaczyć ją i Chrisa szczęśliwych, a nie ją wkurwioną przez te hormony, a jego zmęczonego przez jej zachowanie.
Cameron to inna sprawa... Nie znam go, ale wokół niego panuje taka dziwna pozytywna aura. Owszem jestem dla niego suką (jak dla wszystkich), ale jednak w jakiś sposób go lubię. To jak pomógł mi, a raczej wymienił za mnie koło, było słodkie. Nikt nigdy nie pomógł mi, bo tak na prawdę nigdy nie prosiłam się o pomoc. Każdy dobrze wiedział, że potrafię o siebie zadbać i nie jestem typową kobietą.
A Harry... To trudna sprawa. Gdy przeszedł do mnie wtedy do lasku z jednej strony cieszyłam się, a z drugiej nie chciałam go widzieć czy znać. W końcu kto chciałby rozmawiać z osobą, która dała ci kosza? Odpowiedź jest prosta - oczywiście, że nie!
Jednak to nie Harry jest tutaj największym problemem, a raczej James i Veronica. Boję się, że ona sprowadzi go tutaj i moje życie pójdzie pieprzyć się do końca. Nie dadzą mi żyć, a nie mogę nigdzie wyjeżdżać przez pieprzony układ z FBI. Nie mam bladego pojęcia dlaczego na to się zgodziłam. Przecież mogłam uniknąć pójścia do więzienia uciekając, na przykład do Brazylii z moją rodziną. Thomas i Dominic mówili o trzydziestoletnim wyroku jeżeli sędzia miałby dobry dzień.
Sięgnęłam po czekoladę i wzięłam spory kęs.
Już mam dość a to dopiero początek wszystkiego.
~*~
Rano obudziły mnie dźwięki dochodzące z pokoju obok.
- Litości - jęknęłam w poduszkę, a drugą zakryłam uszy.
Wiem, że seks rano jest najlepszy, ale zlituj się! Ja tu próbowałam spać!
Gdy jęki i krzyki stawały się co raz głośniejsze, wstałam i zaczęłam walić pięścią w ścianę.
- Ciszej! - krzyknęłam.
Potem było tylko 'oh, Mikey!' i upragniona cisza.
Wiedziałam, że już nie zasnę, więc z szafy wyjęłam czystą bieliznę, czarne rurki i niebieski top. Wzięłam ciuchy i skierowałam się o łazienki gdzie umyłam zęby, uczesałam się i ubrałam. Gotowa wyszłam z pomieszczenia i poszłam do kuchni zrobić sobie kanapkę z serem i pomidorem. Po zjedzonym śniadaniu wyszłam z mieszkania i pojechałam do warsztatu Adama. Musiałam mu powiedzieć o ostatnich wydarzeniach. Zastałam swojego przyjaciela grzebiącego przy cryslerze. Podeszłam do niego i odchrząknęłam.
- O, cześć, Rose - podniósł ubabraną głowę znad silnika.
- Cześć - westchnęłam.
- Co jest? - odkręcił jedną ze świec samochodowych.
~*~
- Ja pierdole, ale się porobiło - skomentował Adam, gdy opowiedziałam mu o wszystkim.
- Co ty nie powiesz - prychnęłam.
Przejechałam dłonią po włosach, zgarniając je z twarzy.
Dlaczego co najgorsze zawsze trafia się mnie? Dlaczego jebana dziwka Reynolds czepiła się właśnie mnie? Dlaczego nie mogę mieć świętego spokoju?!
- Nie chcę nic mówić, ale Styles za niedługo będzie - popatrzył na mnie niepewnie.
- Kurwa - zamknęłam oczy i położyłam się na skórzanej kanapie w jego gabinecie. - Oh, pierdolić go. Masz jakiś samochód dla mnie?
Mężczyzna powiedział, że jak chcę to mogę zabrać się za wymianę sprzęgła w camaro. Powoli podniosłam się i wyszłam z pomieszczenia podążając za Adamem. Niestety do warsztatu właśnie wchodził Harry.
Udając, że go nie widzę podeszłam do chevroleta i zaczęłam grzebać.
***
No cóż... Rose się zgodziła i żałuje, biedna kobita :'(
Rozdział nijaki, jakiś taki dziwny :/ W następny będzie trochę Harry'ego, trochę Camerona i trochę Amelii z Chrisem ^^
Dziękuję za 16 komentarzy pod ostatnim rozdziale! Jesteście cnuvbsdugwe <3
14 komentarzy = next
czwartek, 22 października 2015
8. FBI
Wróciwszy do domu nikogo nie zastałam. Na moim łóżku leżała malutka, żółta karteczka oznajmująca, że Michael pojechał do jakiegoś klubu. Niech bawi się dobrze.
Ściągnęłam z siebie mokre ubrana i pozostawiłam je na podłodze. Naga weszłam do łazienki i odkręciłam ciepłą wodę wcześniej zatykając wannę. Dodałam trochę żelu pod prysznic by utworzyła się piana.Po chwili leżałam w wodzie, zanurzona po samą brodę i zamknęłam oczy.
- Dajesz Rose! - krzyknął James.
Stał całkowicie nagi w wodzie. Byliśmy całą grupą na grillu, ale z ósemki osób została tylko nasza dwójka. Chłopak zachęcał mnie do popływania z nim nago, ale ja nie byłam pewna.
- Ciepła woda? - zapytałam.
James kiwnął potwierdzająco głową. Z westchnieniem zdjęłam z siebie bluzkę i spojrzałam na chłopaka. Jego oczy świeciły się, ale nie było to porównywalne z tym jak stanęłam całkowicie naga przed nim. Powoli wchodziłam do wody. Nie była taka zła. Wiedziałam, że tak to będę wchodzić wieczność dlatego wycofałam się. Czułam na sobie jego wzrok, więc wzięłam rozbieg i wpadłam do wody chichotając.
Podskoczyłam wystraszona, gdy ktoś zaczął dobijać się do frontowych drzwi. Zdezorientowana wyszłam z wanny i wytarłam się ręcznikiem, a następnie narzuciłam na siebie szlafrok. Ruszyłam w kierunku drzwi i spojrzałam przez wizjer.
- Co do kurwy - szepnęłam.
Zza drewnianą powłoką stała dwójka mężczyzn ubranych na czarno z okularami przeciwsłonecznymi na oczach.
Byłam przestraszona. Nie wiedziałam czego chcą bo tak na prawdę to ostatnio nie robiłam "złych" rzeczy. Znaczy nie zabiłam nikogo.
Z małej szafeczki w salonie wyjęłam spluwę. Po raz kolejny rozległo się walenie w drzwi.
- Już! - krzyknęłam.
Uchyliłam lekko drzwi, zahaczając stopę tak, aby dalej nie mogli ich otworzyć.
- Rose Martin? - zapytał jeden; miał bardzo głęboki głos.
- Możliwe - odparłam z przekąsem.
Popchnął drzwi, ale bez rezultatu.
- Proszę nas wpuścić.
Zaśmiałam się.
- A kim wy jesteście?
- Jesteśmy z FBI.
Przełknęłam ślinę.
FBI? Ale jak? Czemu?
Odłożyłam broń i wpuściłam ich do mieszkania.
-Proszę mi dać pięć minut - powiedziałam i zniknęłam w swoim pokoju.
Zamknęłam go z zrzuciłam z siebie szlafrok. Ubrałam bieliznę a na nią czarne rurki i biały T-Shirt z jakimś nadrukiem. Wstąpiłam jeszcze na chwilę do łazienki i wypuściłam z wanny wodę oraz przejrzałam się w lustrze. Jakkolwiek wyglądałam więc wyszłam do mężczyzn. Rozglądali się po salonie w ogóle nie krępując się.
- Może usiądziemy? - zwróciłam na siebie uwagę.
Zajęli miejsca na kanapie, natomiast ja na krześle naprzeciw ich. Nie mieli już okularów.
- Rosalie...
- Rose - poprawiłam.
- A więc Rose. Jestem Thomas Ellen, a to Dominic Watson. Pracujemy dla...
- FBI. Tak wiem - przerwałam mu. - Ale o co chodzi?
Thomas to wysoki brunet z drobnymi lokami i czekoladowymi oczami. Na moje oko około trzydziestu pięciu lat. Dominic był jego przeciwieństwem. Średniego wzrostu blondyn z niebieskimi jak ocean oczami. Mógł być o dziesięć lat młodszy od Thomasa.
- Mamy dla ciebie układ - kontynuował Thomas.
- A więc słucham - oparłam się o krzesło.
- Pracuj dla FBI.
Zaśmiałam się głośno na jego słowa.
Ściągnęłam z siebie mokre ubrana i pozostawiłam je na podłodze. Naga weszłam do łazienki i odkręciłam ciepłą wodę wcześniej zatykając wannę. Dodałam trochę żelu pod prysznic by utworzyła się piana.Po chwili leżałam w wodzie, zanurzona po samą brodę i zamknęłam oczy.
- Dajesz Rose! - krzyknął James.
Stał całkowicie nagi w wodzie. Byliśmy całą grupą na grillu, ale z ósemki osób została tylko nasza dwójka. Chłopak zachęcał mnie do popływania z nim nago, ale ja nie byłam pewna.
- Ciepła woda? - zapytałam.
James kiwnął potwierdzająco głową. Z westchnieniem zdjęłam z siebie bluzkę i spojrzałam na chłopaka. Jego oczy świeciły się, ale nie było to porównywalne z tym jak stanęłam całkowicie naga przed nim. Powoli wchodziłam do wody. Nie była taka zła. Wiedziałam, że tak to będę wchodzić wieczność dlatego wycofałam się. Czułam na sobie jego wzrok, więc wzięłam rozbieg i wpadłam do wody chichotając.
Podskoczyłam wystraszona, gdy ktoś zaczął dobijać się do frontowych drzwi. Zdezorientowana wyszłam z wanny i wytarłam się ręcznikiem, a następnie narzuciłam na siebie szlafrok. Ruszyłam w kierunku drzwi i spojrzałam przez wizjer.
- Co do kurwy - szepnęłam.
Zza drewnianą powłoką stała dwójka mężczyzn ubranych na czarno z okularami przeciwsłonecznymi na oczach.
Byłam przestraszona. Nie wiedziałam czego chcą bo tak na prawdę to ostatnio nie robiłam "złych" rzeczy. Znaczy nie zabiłam nikogo.
Z małej szafeczki w salonie wyjęłam spluwę. Po raz kolejny rozległo się walenie w drzwi.
- Już! - krzyknęłam.
Uchyliłam lekko drzwi, zahaczając stopę tak, aby dalej nie mogli ich otworzyć.
- Rose Martin? - zapytał jeden; miał bardzo głęboki głos.
- Możliwe - odparłam z przekąsem.
Popchnął drzwi, ale bez rezultatu.
- Proszę nas wpuścić.
Zaśmiałam się.
- A kim wy jesteście?
- Jesteśmy z FBI.
Przełknęłam ślinę.
FBI? Ale jak? Czemu?
Odłożyłam broń i wpuściłam ich do mieszkania.
-Proszę mi dać pięć minut - powiedziałam i zniknęłam w swoim pokoju.
Zamknęłam go z zrzuciłam z siebie szlafrok. Ubrałam bieliznę a na nią czarne rurki i biały T-Shirt z jakimś nadrukiem. Wstąpiłam jeszcze na chwilę do łazienki i wypuściłam z wanny wodę oraz przejrzałam się w lustrze. Jakkolwiek wyglądałam więc wyszłam do mężczyzn. Rozglądali się po salonie w ogóle nie krępując się.
- Może usiądziemy? - zwróciłam na siebie uwagę.
Zajęli miejsca na kanapie, natomiast ja na krześle naprzeciw ich. Nie mieli już okularów.
- Rosalie...
- Rose - poprawiłam.
- A więc Rose. Jestem Thomas Ellen, a to Dominic Watson. Pracujemy dla...
- FBI. Tak wiem - przerwałam mu. - Ale o co chodzi?
Thomas to wysoki brunet z drobnymi lokami i czekoladowymi oczami. Na moje oko około trzydziestu pięciu lat. Dominic był jego przeciwieństwem. Średniego wzrostu blondyn z niebieskimi jak ocean oczami. Mógł być o dziesięć lat młodszy od Thomasa.
- Mamy dla ciebie układ - kontynuował Thomas.
- A więc słucham - oparłam się o krzesło.
- Pracuj dla FBI.
Zaśmiałam się głośno na jego słowa.
***
Witam w nowym rozdziale :)
Podoba się Wam on? Jak myślicie o co chodzi? ^^
I jeszcze te wspomnienie z Jamesem :') Postaram się częściej je dodawać jeżeli chcecie :)
Coś słabo z komentarzami :/ Więc jeżeli będzie 13+ kom wstawiam od razu 9 rozdział (oczywiście dajcie mi wrócić ze sql, zjeść etc)
13 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
środa, 14 października 2015
7. What do you want?
Następnego dnia, a raczej nocy, wybrałam się na zakupy. Michael ściągnął kogoś do mieszkania, a że nie chciałam mu przeszkadzać ulotniłam się do sklepu. W taki oto sposób chodzę po jakimś supermarkecie o 22.
Na dworze wiatr łamał niektóre gałęzie, a pojedyncze krople spadały na samochody powodując hałas.
Wsadziłam do koszyka dwa chleby i poszłam w stronę półek ze słodyczami.
Czeka mnie ciężka noc - muszę mieć co podjadać.
Wzięłam dwie czekolady, tabliczkę dużej czekolady i dwie paczki chipsów. W drodze do kasy zgarnęłam trzy batony. Zapłaciłam i wyszłam ze sklepu z dwiema siatkami. Otworzyłam bagażnik nissana i wrzuciłam do niego torby. Szybko weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Włożyłam kluczyk do stacyjki i odpaliłam. Komputer samochodowy pokazywał, że coś się stało z przednią prawą oponą. Irytowana wyszłam z ciepłego środka auta i poszłam sprawdzić co się stało.
- Bez jaj! - krzyknęłam wkurzona.
Opona była przebita i wyglądało to jakby ktoś wbił w nią nóż.
Poszłam wyjąć kluczyk ze stacyjki, a następnie otworzyłam bagażnik i poszukałam lewarka.
- Tylko kurwa nie mów, że go nie mam... - mruknęłam.
Znalazłam wszystkie potrzebne klucze do odkręcenia koła, ale nigdy nie widziałam lewarka. Wiatr wiał cholernie mocno, a deszcz wcale mi nie pomagał. Po kilku minutach zaczęłam działać. Podniosłam samochód na odpowiednią wysokość i chwyciłam klucz.
Włosy kleiły mi się do twarzy, bluzka i spodnie były przemoknięte, a do tego wiatr.
Kimkolwiek jesteś dorwę cię za zniszczenie mojego samochodu.
Wystraszyłam się, gdy poczułam czyjąś dużą dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam się gwałtownie przyszykowana do ataku. Za mną stał ten sam mężczyzna co wczoraj zaczepił mnie na wyścigach.
Mokre włosy kleiły mu się do czoła, a mokre ubrania przylegały do ciała ukazując zarys mięśni. Ciało miał pewnie jak bóg.
- Czego chcesz? - warknęłam i z powrotem odwróciłam się w stronę koła.
Odkręciłam ostatnią śrubę i wyciągnęłam oponę. Przetoczyłam ją pod bagażnik pod czujnym wzrokiem nieznajomego.
- Ubrudzisz się, Rose.
- A czy wyglądam na dziewczynę, która boi umazać się smarem? - prychnęłam.
Wyjęłam reklamówki i postawiłam je na ziemi. Wyjęłam zapasowe koło i pęknięte wsadziłam w odpowiednie miejsce, a na nie siatki. Wzięłam w ręce koło i podeszłam do mężczyzny, który klęczał przy kluczach.
- Daj mi to i idź pod dach - rozkazał.
- Co? Nie! Zostaw to.
Nie posłuchał mnie tylko tkwił w swoi miejscu czekając na mój ruch.
- Ja mam czas - uśmiechnął się.
Gdyby nie pogoda walczyłabym z nim, ale miałam po dziurki w nosie tego deszczu. Z westchnieniem oddałam mu rzecz i poszłam pod daszek supermarketu.
Kim on jest i dlaczego naprawia mój samochód? Nawet nie znałam jego imienia, a pozwoliłam dotykać moje cudeńko.
Niech znajdę chociaż małe zadrapanie na lakierze, a oderwę mu jaja.
Podczas swojego trzy minutowego stania rozmyślałam o nim. Kim jest, gdzie mieszka, ile ma lat...
- Gotowe! - krzyknął.
Ruszyłam w kierunku samochodu. Lewarka już nie było, klucze pochowane. Pomyślałam, że w rama rekompensaty odwiozę go... gdziekolwiek.
- Może podwieźć cię? - zaproponowałam.
Nie czekając na odpowiedź wsiadł do środka samochodu i odpaliłam silnik. Jak będzie chciał to wsiądzie.
Włączyłam radio, a drzwi od strony pasażera otworzyły się. Podkręciłam trochę ogrzewanie, bo za pewne nie tylko mi było zimno. Z naszych włosów kapała woda a ubrania były przemoczone. Mój jasnoniebieski top z pewnością ukazywał mój granatowy stanik z koronką.
- Gdzie mam jechać? - wyjechałam z parkingu mieląc kołami.
~*~
- Dzięki za pomoc...?
- Cameron - powiedział swoje imię z uśmiechem a ustach.
Odwzajemniłam uśmiech. Mężczyzna pochylił się w moją stronę i złożył buziaka na moim policzku.
- Dobranoc, Rose - wyszedł z pojazdu.
Co jest z tymi facetami?!
Na dworze wiatr łamał niektóre gałęzie, a pojedyncze krople spadały na samochody powodując hałas.
Wsadziłam do koszyka dwa chleby i poszłam w stronę półek ze słodyczami.
Czeka mnie ciężka noc - muszę mieć co podjadać.
Wzięłam dwie czekolady, tabliczkę dużej czekolady i dwie paczki chipsów. W drodze do kasy zgarnęłam trzy batony. Zapłaciłam i wyszłam ze sklepu z dwiema siatkami. Otworzyłam bagażnik nissana i wrzuciłam do niego torby. Szybko weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Włożyłam kluczyk do stacyjki i odpaliłam. Komputer samochodowy pokazywał, że coś się stało z przednią prawą oponą. Irytowana wyszłam z ciepłego środka auta i poszłam sprawdzić co się stało.
- Bez jaj! - krzyknęłam wkurzona.
Opona była przebita i wyglądało to jakby ktoś wbił w nią nóż.
Poszłam wyjąć kluczyk ze stacyjki, a następnie otworzyłam bagażnik i poszukałam lewarka.
- Tylko kurwa nie mów, że go nie mam... - mruknęłam.
Znalazłam wszystkie potrzebne klucze do odkręcenia koła, ale nigdy nie widziałam lewarka. Wiatr wiał cholernie mocno, a deszcz wcale mi nie pomagał. Po kilku minutach zaczęłam działać. Podniosłam samochód na odpowiednią wysokość i chwyciłam klucz.
Włosy kleiły mi się do twarzy, bluzka i spodnie były przemoknięte, a do tego wiatr.
Kimkolwiek jesteś dorwę cię za zniszczenie mojego samochodu.
Wystraszyłam się, gdy poczułam czyjąś dużą dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam się gwałtownie przyszykowana do ataku. Za mną stał ten sam mężczyzna co wczoraj zaczepił mnie na wyścigach.
Mokre włosy kleiły mu się do czoła, a mokre ubrania przylegały do ciała ukazując zarys mięśni. Ciało miał pewnie jak bóg.
- Czego chcesz? - warknęłam i z powrotem odwróciłam się w stronę koła.
Odkręciłam ostatnią śrubę i wyciągnęłam oponę. Przetoczyłam ją pod bagażnik pod czujnym wzrokiem nieznajomego.
- Ubrudzisz się, Rose.
- A czy wyglądam na dziewczynę, która boi umazać się smarem? - prychnęłam.
Wyjęłam reklamówki i postawiłam je na ziemi. Wyjęłam zapasowe koło i pęknięte wsadziłam w odpowiednie miejsce, a na nie siatki. Wzięłam w ręce koło i podeszłam do mężczyzny, który klęczał przy kluczach.
- Daj mi to i idź pod dach - rozkazał.
- Co? Nie! Zostaw to.
Nie posłuchał mnie tylko tkwił w swoi miejscu czekając na mój ruch.
- Ja mam czas - uśmiechnął się.
Gdyby nie pogoda walczyłabym z nim, ale miałam po dziurki w nosie tego deszczu. Z westchnieniem oddałam mu rzecz i poszłam pod daszek supermarketu.
Kim on jest i dlaczego naprawia mój samochód? Nawet nie znałam jego imienia, a pozwoliłam dotykać moje cudeńko.
Niech znajdę chociaż małe zadrapanie na lakierze, a oderwę mu jaja.
Podczas swojego trzy minutowego stania rozmyślałam o nim. Kim jest, gdzie mieszka, ile ma lat...
- Gotowe! - krzyknął.
Ruszyłam w kierunku samochodu. Lewarka już nie było, klucze pochowane. Pomyślałam, że w rama rekompensaty odwiozę go... gdziekolwiek.
- Może podwieźć cię? - zaproponowałam.
Nie czekając na odpowiedź wsiadł do środka samochodu i odpaliłam silnik. Jak będzie chciał to wsiądzie.
Włączyłam radio, a drzwi od strony pasażera otworzyły się. Podkręciłam trochę ogrzewanie, bo za pewne nie tylko mi było zimno. Z naszych włosów kapała woda a ubrania były przemoczone. Mój jasnoniebieski top z pewnością ukazywał mój granatowy stanik z koronką.
- Gdzie mam jechać? - wyjechałam z parkingu mieląc kołami.
~*~
- Dzięki za pomoc...?
- Cameron - powiedział swoje imię z uśmiechem a ustach.
Odwzajemniłam uśmiech. Mężczyzna pochylił się w moją stronę i złożył buziaka na moim policzku.
- Dobranoc, Rose - wyszedł z pojazdu.
Co jest z tymi facetami?!
~*~
Dam, dam dammm
W końcu go napisałam ;-; jest w chuj krótki i no nie za fajny .-.
Przepraszam, że jest on po dwóch tygodniach, ale ja jak to ja dostałam szlaban na laptopa ehh
Liczę na Wasze komentarze x
Subskrybuj:
Posty (Atom)